1. Łokieć
2. Fan
3. Taś Taś
4. Taś Taś część 2
5. Złoty Pociąg
6. La Vagina De La Muerte
7. Piekło?
8. Sama Się Przytulaj
9. W Telewizji
10. Zbudujemy Bazę
11. Czekamy Na Cud
12. Kropka Nad Z
Rok wydania: 2016
Wydawca: Jimmy Jazz Records
http://administratorrelectro.pl/
Nie samym metalem żyje człowiek, dlatego co pewien czas wskazana jest
odskocznia w odmienne rejony stylistyczne. Pozwala to na regenerację
akumulatorów, rewitalizację apetytu na gitarowe dźwięki. W moim
przypadku, jednym z takich rekonwalescentów jest stołeczna grupa
Administratorr Electro, przewodzona przez Bartosza Marmola, znanego
także z działalności w formacji Administratorr (bardziej gitarowe
granie). Dlaczego o tym piszę? Ponieważ na dniach miała miejsce premiera
następcy „Sławnikowice/Zgorzelec 17:10” sprzed dwóch lat. Udany debiut
można było traktować w kategoriach odważnego eksperymentu, którego
kontynuacja stała pod znakiem zapytania. Tym niemniej nowy album
zatytułowany „Ziemowit” stał się faktem i już teraz można się cieszyć
jego zawartością!
Przyznam, że na ten materiał czekałem z niecierpliwością – szczególnie,
że promujący go „Złoty Pociąg”, do którego powstało minimalistyczne
„lyric video” tylko potęgowało ciekawość, jak również wyostrzyło mój
apetyt. Kompozycja ma genialny klimat przesiąknięty melancholią
jesiennej aury oraz swoistą delikatność, której na nowej płycie nie
brakuje. Do tego utwór posiada wpadający w ucho, szybko zapadający w
pamięć refren i takich elementów na „Ziemowicie” znaleźć można sporo,
czego przykładem mogą być „Zbudujemy Bazę”, zabawny, choć prawdziwy
„Fan” czy też wymownie zatytułowany „La Vagina De La Muerte”.
Jeżeli chodzi o odniesienia do debiutu… Owszem, „dwójeczka” kontynuuje
wojaże po elektronicznych rejonach muzycznych, z tą jednakże różnicą, że
jest ona zdecydowanie wyraźniej ukierunkowana na atmosferyczne granie.
„Ziemowit” to album bardziej nastrojowy, stonowany oraz dźwiękowo
przyjemnie delikatny. Charakteryzują go większa wrażliwość oraz wyczucie
jakie można napotkać w twórczości Hurts, A-Ha czy też rodzimego
Uniqplan. Kompozycje są dojrzałe, poukładane i nieprzypadkowe. Nie ma tu
wyzywająco – szumnego zgiełku, dźwiękowej kaskady głośnych dźwięków.
Płytę cechują za to muzyczna oszczędność, twórcza skromność i
odpowiednie wyczucie. Te elementy mają swoje odzwierciedlenie również w
kwestii graficznej. Minimalistyczna okładka jest doskonałym przykładem
ciekawej realizacji przy zastosowaniu skromnych środków. Jak w przypadku
debiutu, tak i tym razem istotną rolę pełni fotografia, a dokładniej
ciekawy pomysł jej wykonania. Książeczka (obszerna – ledwo mieści się w
opakowaniu) jak poprzednio również teraz jest ekspozycją ciepłych barw.
Oprócz kilku dość zwariowanych fotografii zespołu, znalazły się tam
również wyraźnie wyeksponowane teksty. Te zdają się odnosić m.in. do
wydarzeń (błahych lub bardziej istotnych) z przeszłości (tej niedawnej
jak i wcześniejszej), przemyśleń na temat teraźniejszych zjawisk,
obserwacji ludzkich zachowań, czy też tęsknoty za czasami minionymi, co
odzwierciedla np. „Zbudujemy Bazę”. Można też (w nich) poczuć pewne
pragnienie wolności, oczekiwanie na spontaniczne, zwariowane akcenty,
które wyrwą człowieka z szarej codzienności. To wydają się przekazywać
m.in. takie utwory jak pozornie zabawny, ale jakże (w wielu przypadkach)
prawdziwy „W Telewizji” czy też nacechowany wrażliwością „Sama Się
Przytulaj”. Nierzadko teksty zawierają humorystyczne sformułowania, niby
zabawne wątki. Wywołują uśmieszek na twarzy, ale w ogólnym rozrachunku
ich przekaz nie jest tak do końca wesoły.
Taka właśnie jest ta płyta; wrażliwa, atmosferyczna, nieco zabawna,
zdrowo oszczędna, poukładana, melodyjna, prawdziwa i przede wszystkim
„jakaś”. Bartosz po raz kolejny dał się poznać w roli wprawnego
kompozytora, który potrafi wykreować ujmujący klimat oraz kompozycje
mające odpowiedni charakter, pomysł.
Dlatego miłośnicy (szczególnie) elektroniczno – syntezatorowych brzmień
balansujących na granicy pop/rocka z namaszczeniem specyfiki lat 80 –
tych prawdopodobnie zasmakują w nowym wydawnictwie Administratorr
Electro. Stołecznej grupie, nie tylko udało się utrzymać wysoki poziom
poprzedniej płyty, ale także nie powielając wcześniejszej formuły,
wprawnie umknąć stagnacji twórczej. Bartosz Marmol doskonale potrafi się
odnaleźć w różnych formach stylistycznych – udaje mu się to zarówno w
klimatach rockowych jak i tych bardziej nastrojowych, czego
odzwierciedleniem jest właśnie „Ziemowit”. Album idealnie wpasowuje się w
jesienną aurę, która coraz śmielej zaczyna dominować za naszymi oknami.
8,5/10
Marcin Magiera
poniżej lyric video:
oraz teledysk: