1. Vamphyri
2. The Astral Pathway
3. Fear Circus
4. Undead
5. Archangels In Black
6. The Fifth Ankh
7. Codex Oscura
8. Twilight At Dawn
9. Getsu Senshi
Rok Wydania: 2009
Wydawca: Listenable Records
Nie będę owijał w bawełnę. Dawno żaden album tak mnie nie zaskoczył. Byłem w zasadzie fanem pierwszego oblicza Adagio. Znaczy z Davidem Readmanem za mikrofonem. Trzeci album z Gusem Monsanto (obecnie w Revolution Reinessance) wleciał mi jednym uchem – drugim wyleciał. Być może zmiana stylistyczna była dla mnie zbyt gwałtowna. No i faktem jest, że zadziwiły mnie growle w muzyce Adagio. Album Archangels In Black zapowiadany był już od jakiegoś czasu, a sama kampania w sieci była prowadzona w tak umiejętny sposób, że postanowiłem zapoznać się z tym krążkiem. Zespół zaprezentował fragmenty utworów i teledysk. A później na Myspace została udostępniona do odsłuchania cała płyta. Czy słusznie? Jak najbardziej – płyta zaraz wylądowała na mojej pilnej liście zakupów.
To co rozpoczyna album czyli utwór „Vamphyri” zwala z nóg, lub jeśli ktoś siedzi wbija w fotel. Czy mi się wydaje, czy ma coś wspólnego z Nekroskopem Lumleya? Energia i adrenalina w każdym dźwięku. Moc ciężar, prędkość i melodie. Precyzyjna sekcja i nieco syntetyczna perkusja od razu przywodzą na myśl albumy Beyond Twilight. Ciężkie riffy przeplatane są ze świetnymi solówkami, czyste wokalizy, gdzie barwa głosu Christiana Palina przywodzić może miks Davida Readmana z Kellym Carpenterem przeplatają blackowe niemal growle. Co ciekawe – pasują do utworów idealnie. Kolejnym mocnym akcentem na płycie jest „Fear Cirus” wybrany do teledysku. Do grona moich faworytów dołączam też „Undead”, który rozpoczyna świetne klimatyczne pianino, natomiast sam utwór rozwija się i powala zarówno melodiami jak i rozwiązaniami aranżacyjnymi.
Na uwagę zasługuje również utwór tytułowy – z rasowym symfoniczno-blackowym początkiem. I kiedy spodziewamy się kolejnych wrzasków, wchodzą normalne wokalizy – rozwiązanie wręcz genialne. Przyznać też trzeba, że to właśnie „Archangel in Black” jak i „The Fith Ankh”najbardziej kojarzą się z ekipą Finna Zierlera… Zarówno szalone klawisze, zdecydowane riffy i wspomniana już sekcja przywodzą takież skojarzenia, że nie wspomnę o szalonym śmiechu w tym drugim – co kojarzy się jednoznacznie.
Album trzyma cały czas wysoki poziom i napięcie, ale co ciekawe do moich faworytów zaliczę również zamykający płytę utwór „Getsu Senshi”. Mimo że początek może wydaje się nieco banalny, już po kilku sekundach mamy do czynienia z rasowym hard rockowym kawałkiem podszytym prog metalowymi klimatami. Rewelacja! Zaskakuje to, że utwór ten został umieszczony na końcu albumu. Uważam go za jeden z najlepszych. I to genialne zwolnienie z typowo neoklasycznym motywem pianina… Na płycie pojawia się wiele elementów na pograniczu dysonansu, czy motywów bardzo niepokojących. A wszystko to składa się na pełny obraz najlepszego dzieła w historii zespołu.
Nowy album Adagio jest w moich oczach (jak na razie) najlepszym krążkiem, wydanym w tym roku. Powinien znaleźć on uznanie zarówno w oczach sympatyków prog metalu, jak i miłośników hard rocka. Na „Archangels In Black” Adagio prezentuje nam bowiem mieszankę iście wybuchową.
Album rewelacyjny! Zapewne namiesza w wielu podsumowaniach rocznych – u mnie również.
9,5/10
Piotr Spyra