1. Kill The Gringo
2. The Trick
3. Old Sparky
4. On The Beautiful Bloody Danube
5. Dance Semi-Macabre
6. V.O.O.W
7. Bundy’s DNA
8. Andrew’s Strategy
9. The Payback
10. Broken Real Good
11. Zombie Nation
Rok wydania: 2012
Wydawca: Mystic Production
http://www.acid-drinkers.com/
Poznański Acid Drinkers – co by nie mówić i co by nie myśleć to jedna z
najważniejszych grup metalowych na rodzimym padole. Zespół miał swoje
wzloty i upadki, ale aż do teraz kroczy z podniesioną głową, dumnie
tocząc przed sobą potężne działo plujące znamiennym kwasem. Legenda (bez
wątpienia tak można o nich powiedzieć) właśnie spowiła kolejny, już
trzynasty album o czarcim tytule „La Part Du Diable”. I co w związku z
tym? Acidzi twierdzą, że „potańcówka dobiegła końca”, sprawdźmy więc, co
kryje się pod tajemniczym przesłaniem.
Pierwszy impuls wysyła dość niepokojąca okładka przedstawiająca
„demoniczną świteziankę” (jak to po części określił pewien mi bliski
człek). Jest to w pewnym sensie kontynuacja antykabaretowej stylistyki,
która – w sferze graficznej – od jakiegoś czasu zagnieździła się u
Poznaniaków. Również i muzycznie zespół nie zmienił ścieżki, jaką obrał
przy okazji ciepło przyjętego „Verses Of Steel”. Różnica polega na tym,
że Kwasożłopy na nowym krążku zaserwowali nam swoisty „medley” kilku
ostatnich płyt, poczynając od naleciałości z „Infernal Connection”. Na
„La Part Du Diable” znajdziemy elementy znamienne dla „plastelinek”,
„Acidofilii”, „High Proof Cosmic Milk” czy poprzednika, plus coś nowego,
choć podanego w śladowych dawkach.
Całość rozpoczyna energiczno – kwasowy „Kill The Gringo” wstępem
przypominający klimaty z dwóch pierwszych płyt, ale już po 20 – tu
sekundach nadchodzi żywioł pokroju huraganu Sandy. Takich Acidów cenię
sobie najbardziej; szybkie tempo, gęste podziały rytmiczne, rakietowe
riffy. Wyścigowe klimaty kontynuuje smakowity „The Trick” – jak na razie
ten numer plasuje się na pierwszym miejscu mojego rankingu. Po prostu
micha się cieszy! Nośny acidowy riff, znamienne bicie Ślimaka i
„szczekający” Titus (coraz mu bliżej do chrapliwego Lemmy’ego). W
następnej kolejności zabawia nas promujący całość „Old Sparky”. Gdy po
raz pierwszy usłyszałem ten numer miałem mieszane odczucia, a teraz? A
teraz jest jak najbardziej ok!
Płyta stopniowo skręca obroty i kolejny „On The Beautiful Bloody Danube”
przywołuje atmosferę „High Proof Cosmic Milk” tyle, że tym razem nie
jest tak „cosmic” tylko bardziej rasowo. „Dance Semi – Macabre” również
preferuje nowocześniejsze klimaty i tu mamy okazję posłuchać śpiewnych
wyczynów „nowego” wioślarza (o Yankielu mowa). „Plastelinkowo” (choć tak
nie do końca) robi się przy okazji „V.O.O.W” – numer utrzymany w
średnim tempie i tu pojawia się tęsknota za porządnym przyjeb….em. To
oczekiwanie wynagradza wyścigowy „Bundy’s DNA”. Jest miazga i typowy dla
Acidów rozpi….ol – palce lizać!
W następnej kolejności zostajemy obdarowani odstającym od reszty
„Andrew’s Strategy”. To ponownie wędrówka w wolniejsze, udziwnione
klimaty. Całość posiada zdecydowanie bardziej melodyjny charakter oraz
pewien melancholijny szlif. Atmosferę raz jeszcze rozgrzewa ognisty „The
Payback” – znów czuć siarkę! Jak ja to lubię…
Na koniec dostajemy idealny na miastowe wędrówki „Broken Real Good” i
całkowicie wyróżniający się, bluesowo – pijacki „Zombie Nation” z
ponownym udziałem na wokalu Yankiela. Ten akcent nie powoduje szybszego
bicia serca i można było z niego zrezygnować. To najsłabsze ogniwo „La
Part Du Diable”, choć muszę przyznać, że końcowe zaśpiewy (patrząc przez
pryzmat „eskowych hitów”) miałyby rację bytu, oczywiście po odpowiednim
silikonowym tuningu.
Jak powiedział Ślimak „…trzeba ciąć metal i krzesać iskry…” i te
słowa mają swoje pokrycie w zawartości „La Part Du Diable”. Co prawda
zespół zawiesił na haczyku humorystyczne klimaty i od czasu udanego
„Verses Of Steel” po prostu spoważniał. Nowy album to rasowe metalowe
łojenie bez wciskania kitu. Jednak kto do tej pory nie zachorował na
Acidów – ten album raczej go nie „uleczy”, chociaż kto wie… Acid
Drinkers robi co chce grając to na co ma ochotę i nowy krążek jest tego
najlepszym dowodem. Więc co? Pochłaniać nowy materiał i szykować się na
inwazję Kwasożłopów w okolicznych miastach!
PS. Przepraszam za wulgaryzmy, ale tym razem nie mogłem się pohamować…
8/10
Marcin Magiera