1.Zombie Apocalypse 5:35
2. Too Mean To Die 4:21
3. Overnight Sensation 4:24
4. No Ones Master 4:10
5. The Undertaker 5:37
6. Sucks To Be You 4:05
7. Symphony Of Pain 4:39
8. The Best Is Yet To Come 4:47
9. How Do We Sleep 5:41
10. Not My Problem 4:21
11. Samson And Delilah (Instrumental)
Rok wydania: 2021
Wydawca: Nuclear Blast
https://www.facebook.com/accepttheband/
Przez jakiś czas nad nowo wydawanymi albumami będzie unosiło się pewne piętno. Czas w jakim powstawały i zostały zarejestrowane płyty, które obecnie mają premiery – jest oczywiście bezprecedensowy. ACCEPT ledwie pojawił się w studio w Nashville, a pandemia przerwała sesję. W wakacje kiedy kończyli nagrywanie „Too Mean To Die” do Stanów nie mógł dolecieć producent Andy Sneap. Kończył więc produkcję krążka na odległość. Wyjątkowe okoliczności często mają wpływ na produkt końcowy. Istnieje zawsze zatem obawa, co do formy materiału, kondycji zespołu. Miłe jest zatem, że ACCEPT nie daje po sobie poznać, że nowy materiał powstawał w dziwnych okolicznościach.
Zaprezentowane single nie uspokoiły mnie do końca. Tym bardziej, że nie za bardzo przypadł mi do gustu „The Undertaker”. Znacznie lepiej było z kolejnym zwiastunem albumu. Przejdźmy jednak do pełnej płyty. Bo o ile zapowiedzi mogły zapewnić nas o pewnym stopniu przyzwoitości, tak nie wyczerpują pełnego spektrum doznań. Właściwie jeszcze z pewnymi obawami odpaliłem płytę, ale z utworu na utwór, byłem coraz bardziej kontent. Zespół na otwarcie przygotował dwa heavy metalowe kilery. Wraz z sekcją rytmiczną, potakiwałem głową z każdym kolejnym kawałkiem. Zatem na początku ucieszyłem się że nowa płyta będzie co najmniej porządna. Wraz z trzecim utworem robiło się coraz bardziej rock n rollowo, a w głowie gdzieś zacząłem podświadomie porównywać nowe nagrania do klasycznych płyt zespołu. Uśmiech aprobaty wciąż nie schodził z twarzy. Okazało się jednak, że gdzieś od połowy ten materiał zaczął mi się wkręcać coraz bardziej. Nawiązanie do muzyki klasycznej w zwieńczeniu „Symphony of Pain” może i jest patentem, trochę zbyt bezwstydnym, ale kto powiedział że w kwestii muzyki nie należy wchodzić dwa razy do tej samej rzeki. Chwilę potem następuje całkiem niezła ballada, która klimatycznie kojarzy mi się z „Amamos la Vida”. OK – może sam się nakręciłem. Ale co ważne, napięcie wcale nie siada. Na koniec otrzymujemy kolejne dwa heavy metalowe kopniaki w nowożytnym stylu, a całość wieńczy kapitalny instrumental.
Trudno mi wypowiadać się co do konkretnych partii. Nie będę wymądrzał się że tu, albo tam dany muzyk pokazał swój styl czy odcisnął piętno. Przy całej mojej sympatii do Lulisa, nie do końca wierzę, że w studio miał dużo do powiedzenia, zresztą podobnie jak nowy nabytek grupy – Philip Shouse. Inna sprawa co do przyszłej trasy. Ciekawie będzie zobaczyć ich w trzy-gitarowym składzie. Sam „Too Mean To Die” jest albumem, który wpisuje się w dyskografię i swobodnie może konkurować z niektórymi pozycjami w najnowszej historii zespołu i wyjść zwycięsko, lub uzyskać remis. Choć owszem są w moim prywatnym rankingu krążki z Markiem Tornillo, do który nowa płyta nie ma startu. Żebyście jednak nie pomyśleli, że łykam nowy ACCEPT bez popity. Całość w moim odczuciu brzmi trochę zbyt mainstreamowo. Może to dobrze, ale trochę brudu dałoby większego pazura.
8/10
Piotr Spyra
Urzekli mnie „Blind Rage” (równie dobre jak najlepsze klasyki, a – tu bluźnierstwo – może nawet i lepsze) , ale kolejne wydawnictwa niestety do mnie już nie przemawiają.
blind rage to melasa, cukier na miarę MH i RR, tylko Blood of the Nation z nowego rozdania, reszta poprawna
Nic dodać nic ująć. Bo to dobra płyta na złe czasy.
na te z*****e czasy to i Balls to the Wall nie daje rady, choć to najlepsze dzieło Wolfa