1. Second Hand Man
2. Just For Love
3. There’s A Sign
4. The Wistful Song
5. Me And My Little Mademoiselle
6. Scenery
7. White Lady
8. A Lesson In Love
9. Nocturnal Graffiti
10. The Night Has Come
11. The Claw
12. Curtain Song
Rok wydania: 2011
Wydawca: Mimics Cool
Spoglądając na okładkę płyty A.J. Kaufmanna na pewno ciężko jest bliżej
sprecyzować czego możemy spodziewać się w środku wydawnictwa. Podobnie
też ciężko jest dowiedzieć się czegoś więcej o samym jej twórcy. Mnie
udało się doczytać w bogatych zasobach Internetu, że Kaufmann jest poetą
anglojęzycznym, autorem tomików wierszy „Siva in Rags”, „Broke Nuptial
Minds” i „Love Lions of Paris”, jest znany dużo bardziej poza granicami
naszego kraju niż u nas i że mieszka w Poznaniu (pozdrawiam Pyrkowego
Rodaka). W tej chwili pracuje już nad swoim drugim krążkiem, ja
natomiast skupię się na jego debiutanckim wydawnictwie.
„Second Hand Man” to płyta która mnie osobiście rozłożyła na łopatki. I
to w zasadzie podwójnie. Pierwszy raz gdy odsłuchałem ją w całości i
było to bardzo pozytywne wrażenie, natomiast po raz drugi, gdy zabrałem
się za pisanie tej recenzji. Bo tak naprawdę to zrecenzowanie czegoś tak
pozytywnie nakręconego graniczy wręcz z cudem. Płytka jest świetna i od
razu wpada w ucho. A zasadzie w oba. I co najciekawsze pozostaje w nich
na dłużej. Ja po pierwszym przesłuchaniu nuciłem już prawię połowę
albumu razem z Kaufmannem. Nie podejmę się za boga próby sprecyzowania
gatunku jaki stworzył A.J. Na tym krążku. Utwory są tak zróżnicowane i
przemieszane, że tak naprawdę słuchając jednego nie wiemy co usłyszymy
za chwilę. I chyba w tym szaleństwie jest metoda. Ja odnalazłem na niej
trochę bluesa, reggae, rocka, rock’n’rolla, folku i odrobinę country a
nawet lekko szantowe brzmienia jak i też psychodelie. A wszystko podane z
wodewilową wręcz lekkością i swobodą. Kurcze, fajnie się tego słucha.
„Second Hand Man” niesie ogromną dawkę optymizmu i pozytywnej energii.
Do tego jest świetnie zagrany. A.J. Kaufmanna grającego na tym krążku na
gitarach wspomógł Andrzej Mikołajczak swoją grą na klawiszach i
syntezatorze basowym. A jeżeli chodzi o śpiew to wspomogła go wokalnie
Anka Hołowiecka. Muzycznie – płyta bez szaleństw, bez zbędnych
dźwiękowych ozdobników (chyba że wymienię świetnie wplecione Hammondy)
momentami wręcz akustyczna. A mimo to soczysta i przestrzenna. I godna
polecenia
7,5/10
Irek Dudziński