1. Love Runs Away
2. Tonight
3. Black
4. If You Love Me The Morning After
5. Red
6. I Love The Darkness In You
7. Borderline
8. I’m Ready
9. I Know What You Did Last Summer
10. When A Love Comes To An End
Rok wydania: 2012
Wydawca: Nuclear Blast
http://www.69eyes.com/
A gdyby tak zmiksować ikonę gotyckiego rocka – The Sisters Of Mercy z legendą, Davidem Bowie, dodać do tego więcej metalowego ognia, dosypać szczyptę Type O Negative, Lucyfire (projekt lidera Tiamat) oraz spokojniejszych dokonań Moonspell – cóż można otrzymać? The 69 Eyes, zespół, który przez ostatnie lata zyskał sobie spore uznanie wśród wielbicieli gotyckich brzmień i co tu dużo mówić, w pełni sobie na to zasłużył. Obecnie mroczno – wampiryczni przystojniacy powracają – jak wskazuje nazwa płyty – z dziesiątym albumem, kolejną porcją przebojowego (posłużę się trafnym określeniem) goth’n’rolla.
Dziesiąty krążek przynosi dziesięć kompozycji, stylistycznie bazujących na sprawdzonej przez zespół recepturze. Pierwsze takty otwierającego „Love Runs Away” wprowadzają żywą atmosferę, która niestety w dalszej części płyty, co pewien czas traci na sile zaszczepiając u słuchacza znużenie. Nie wiem czy to kwestia wypalenia, czy też coś innego – w każdym bądź razie, momentami człowiek odlatuje myślami gdzieś indziej. Za mocniejsze elementy „dziesiątki” – oprócz „otwieracza” – można uznać skoczny „Tonight” z wyraźnym bitem, mroczny „Black” (refren wżera się w pamięć) czy też chwytliwy „I Love The Darkness In You”.
Pierwsza połowa nowego wydawnictwa prezentuje się znacznie lepiej, a im dalej w las tym bardziej leciwie, bez polotu. Słabo wypada kowbojsko brzmiący „Borderline”, senny „When A Love Comes To An End” oraz snujący się „Red”, do którego powstał burżuazyjny teledysk. No cóż, bywa różnie – raz lepiej, raz gorzej. Tylko szkoda, że płycie brakuje siarki, wigoru. To tak jakby samochód jechał na trefnym paliwie, które spowalnia obroty. Czyżby panowie przy nagraniach raczyli się „czeskim” alkoholem?
Z początku płyta nie wzbudza wielkiego zainteresowania, ale plusem jest to, że po kilku odsłuchach robi się lepiej. Kilka utworów ma się ochotę przeskoczyć, a tak poza tym jest całkiem nieźle, ale tylko nieźle. Obcowanie z dziesięcioma kawałkami umila niezawodny, głęboki wokal Jyrki 69 – to największy atut twórców „Gothic Girl”. Bez niego nie byłoby The 69 Eyes, to pewne!
„X” to album, który nie wzbudza zbytniej euforii, a z drugiej strony nie skazuje The 69 Eyes na banicję. Płyta zachowawcza, stonowana, mało wyrywna, w pewnym sensie wtórna i przewidywalna. Jak można wyczuć, zespół upodobał sobie wygodne, cieplutkie lokum gatunkowe, którego jak na razie nie ma zamiaru opuszczać. Czy to dobrze? Tradycyjnie, jedni będą zachwyceni, a inni zaczną kręcić nosem. Nowy podarunek The 69 Eyes to dobry dodatek na rockowe imprezy oraz inne luźne okoliczności. Jak wcześniej, tak i tym razem dostaliśmy kilka udanych hitów, ale aż prosi się o więcej, o WIĘCEJ OGNIA! Być może brak adrenaliny, zrekompensują występy na żywo, oby…
6/10
Marcin Magiera