1914 – 2016 – Eschatology of war/ Für Kaiser, Volk und Vaterland!

CD1: “Eschatology of war”
1. War In
2. Gasmask
3. Frozen in Trenches (Christmas Truce)
4. Verdun
5. Caught in the Crossfire
6. Zeppelin Raids
7. Ottoman Rise
8. Arditi
9. Battlefield
10. War Out

CD2: “Für Kaiser, Volk und Vaterland!”;
1. An Meine Völker! (intro)
2. Karpathenschlacht (Dezember 1914 – März 1915)
3. 8 × 50 mm. Repetiergewehr M.95
4. Gas mask (Eastern front rmx by Solar Owl)
Trench mud outtakes
5. Caught in the Crossfire (trench demo 2014)
6. Frozen in Trenches (trench demo 2014)
7. Zeppelin Raids (trench demo 2014)
8. Zeppelin Raids (Western front rmx by ✞ λ₴MѺÐ∆I ✞)
9. Something in the way (Nirvana cover, Schlacht an der Somme version)
10. Preparing for the Next War (outro)

Rok wydania: 2016
Wydawca: Mazzar Records
https://www.facebook.com/1914band/


Wojna – niewyczerpane źródło inspiracji wszelkich gatunków sztuki, a także produktów do takiego miana pretendujących, bowiem zarówno w dziedzinie wyrządzania bliźniemu krzywdy, jak i w kreacji dzieł artystycznych, ludzka wyobraźnia jest wręcz nieograniczona. Pochodzący ze Lwowa zespół o sugestywnej nazwie 1914, istniejący od 2014 roku nie jest w tym przypadku wyjątkiem i właśnie w wojnie, a dokładniej w pierwszej światowej, upatrzył sobie pomysł na twórczość.

Wydany w 2016 roku dwupłytowy album to kompilacja wcześniejszego dorobku grupy, opierającego się na wydarzeniach i przeżyciach żołnierzy z okresu „Wielkiej Wojny”. Rewelacyjna oprawa graficzna w kolorach wypalonej ziemi, idealnie oddaje zarówno klimat ówczesnej epoki jak i zawartości muzycznej zaserwowanej na dwóch płytach. “Eschatology of war” to debiut z 2015 roku pod tym samym tytułem, natomiast “Für Kaiser, Volk und Vaterland!” to materiał ze splitu z Minenwerfer „Ich hatt einen Kameraden” uzupełniony o kilka numerów demo, remiksy, oraz cover Nirvany „Something in the Way”. Co prawda z oryginałem ma tyle wspólnego, co „Raining Blood” Tori Amos z wersją Slayera, lecz jego wykonanie jest dużo bardziej przerażające i depresyjne niż koszmary Cobaina.

Przyglądając się dokładnie temu wydawnictwu, można odnieść wrażenie, że zespół balansuje na krawędzi przesady, przechylając się od inspiracji I Wojną Światową w stronę zbytniego uwielbienia państw Trójprzymierza. Pierwszy krążek zdobi wizerunek wiarusa w pickielhaubie, na drugim zaś widnieje żołnierz przyodziany w Stahlhelm tudzież Berndorfer, z charakterystycznym Stielhandgranate w dłoni, a rozpoczyna go „An Meine Völker! Zasadniczo to tekst z manifestu Franciszka Józefa, deklarującego wojnę z Serbią, co w istocie zapoczątkowało wydarzenia inspirujące 1914, tu – instrumentalne intro na modłę Kaiserlied skomponowanego przez Józefa Haydna, którego melodię Niemcy zapożyczyli do swojego hymnu, obowiązującego również i dziś. Jednakże, w warstwie muzycznej opisywany album zabiera słuchacza w podróż przez frontowe okrucieństwa i gehennę żołnierzy całego teatru działań wojennych, a każdy utwór to osobna historia, opowiedziana w sposób dosadny i ciekawy zarazem. Mimo tej różnorodności całość jest dość spójna i przystępna w odbiorze.

Poprzez twórczości 1914 słuchacz trafia między innymi do „piekła Verdun”, symbolu poświęcenia i odwagi francuskich żołnierzy. Przekonuje się o śmiertelnej skuteczności Mannlichera M95, czy też doświadcza trudów „Bitwy w Karpatach”, gdzie ogromne znaczenie dla Austro-Węgier miała bitwa pod Limanową. Dzięki ciekawemu „Ottoman Rise” poznaje też skuteczność tureckiej obrony, która w brutalny sposób zweryfikowała aroganckie wyobrażenie wojsk ententy o nieudolności swych przeciwników. Historia bitwy o Gallipoli, zahaczająca momentami o post-rockowe wręcz klimaty z nutą orientalnej melodyki, to jeden z lepszych utworów na płycie, z hipnotycznym okrzykiem „Inshallah!”. Co ciekawe, w kampanii dardanelskiej brał udział lekki krążownik „Breslau” (Wrocław), w którym to mieście Fryderyk Wilhelm III ustanowił order Krzyża Żelaznego, najbardziej charakterystyczne odznaczenie, zdobiące także opisywany album. Równie dobry jest też dynamiczny „Arditi” nawiązujący do włoskich oddziałów specjalnych, czy omalże sludge metalowy i niezwykle klimatyczny „Battlefield”, gdzie wśród bitewnej wrzawy słychać przejmujące krzyki i wrzaski.

W mniemaniu społeczeństwa wojna nie miała trwać długo, a wojacy wyruszali na front z przeświadczeniem rychłego zakończenia konfliktu i powrotu do domu. Rzeczywistość okazała się zgoła odmienna, co doskonale obrazuje to początek pierwszej płyty. Rozpoczyna ją krótki „War In” w postaci beztroskiej piosenki o oryginalnym tytule „It’s a Long Way to Tipperary” niezwykle popularnej wśród angielskojęzycznych oddziałów, przechodzącej przy dźwiękach wystrzałów i eksplozji w ponury „Gas Mask” o riffach mocnych i powolnych jak bateria artylerii ciężkiej. Natomiast „War Out” kończący pierwszą część wydawnictwa, to tak naprawdę „The Last Long Mile”, znana również jako „Plattsburg Marching Song” z 1917 roku.

Utrzymany przeważnie w średnich tempach “Eschatology of war”/ “Für Kaiser, Volk und Vaterland!” stanowi umiejętnie sporządzony amalgamat doom/death i black metalu, nasycony elementami depresyjnej melancholii i psychodelicznej atmosfery, która kładzie się cieniem na albumie jak fosgen na przedpolach Verdun. Bogaty we wszelkiej maści ozdobniki kompozycji, intra i sample, które bynajmniej nie są elementami nadmiarowymi i zbędnymi. Idealnie dobrane do utworów, dodają im smaku i wyrazistości, podkreślając jednocześnie klimat i dramatyzm danej opowieści, równie skutecznie co pierścień wiodący poprawiający stabilność strzału. Doskonale widać to w „Frozen in Trenches (Christmas Truce)”, gdzie w dychotomiczny sposób zestawiono sielankowy klimat Bożego Narodzenia („Stille Nacht… Heilige Nacht…”) z brutalną frontową rzeczywistością.

Album dostarcza rozrywki, jeżeli tak to można nazwać o niezbyt skomplikowanej formie, ale na dość przyzwoitym poziomie. Wszystko jest ze sobą idealnie dopasowane, a brzmienie bardzo klarowne i przestrzenne. Mimo, że na kompozycje składają dobrze już znane i niezbyt wydumane zagrywki z dziedziny doom/black metalu, to o odrabianiu pańszczyzny nie ma tu mowy. Lwowski ansambl z łatwością dobiera słowa i melodykę utworów, tworząc przy tym rozbudowane aranżacje, posępne jak krajobraz po bitwie pod Passchendaele, oparte często na prostych i ciężkich niczym ostrzał 60-funtówki riffach, z bardzo dosadnymi i dość krótkimi tekstami. Wokal daje sobie świetnie radę i w niskim growlu, upiornych deklamacjach i psychodelicznych szeptach jak z onirycznych zaburzeń.

Zamykający drugą część wydawnictwa utwór posiada dość nurtujący tytuł – „Preparing for the Next War”. Czyżby na następnym albumie będzie można usłyszeć „Lili Marleen”?


7/10

Robert Cisło

Dodaj komentarz

Twój adres e-mail nie zostanie opublikowany. Wymagane pola są oznaczone *