THE PINEAPPLE THIEF – 2010 – Someone Here Is Missing

The Pineapple Thief - 2010 - Someone Here Is Missing

1. Nothing At Best 4:10
2. Wake Up The Dead 4:25
3. The State We’re In 3:20
4. Preparation For Meltdown 7:28
5. Barely Breathing 3:45
6. Show A Little Love 4:00
7. Someone Here Is Missing 3:54
8. 3000 Days 6:11
9. So We Row 8:17

Rok wydania: 2010
Wydawca: Kscope


AAAAAAAA, od razu sparafrazuję tytuł płyty. Zamiast „Someone Here is Missing” powinna ona się nazywać „Something Here is Missing”. Toż to nie jest Pineapple Thief!! …ale w takim razie co to jest?? Głos jakby znajomy, ale do ciężkiej cholery co to za muzyka?? O ile jeszcze otwierający, nieco transowy i pełen brudu „Nothing At Best” jest znośny to już drugi w kolejności „Waking Up the Dead” to jakaś totalna pomyłka. Prosta, by nie powiedzieć prostacka rytmika, banalna melodia tocząca się na tle pulsującego beatu i ogólne uczucie czegoś sztucznego nie pozwalają mi przejść nad tym utworem bez dość negatywnych odczuć. Niestety okazuje się, że w podobnym „nowoczesnym” klimacie jest większość zamieszczonych tu utworów. Gdzie podziała się melancholia? Gdzie są te pełne uroku melodie? Nie mogę się otrząsnąć i uwierzyć, że ten zespół nagrał taką płytę. Zdecydowanie przesadzili, krążek wypełnia w większości miks muzyki rodem z rozgłośni radiowych wzbogaconych szczyptą psychodelii i elektroniki. Jedynymi jaśniejszymi fragmentami są przebojowy „The State We’re In” z fajną melodią i ciekawym klawiszowym tłem, „Barely Breathing”, w którym możemy usłyszeć akustyczne gitary i pianino, ciepłe tytułowe „Someone Here is Missing” (tu na chwilę znów jest ten klimat, który tak wspaniale potrafią budować złodzieje anansów) oraz zamykające płytę, najdłuższe „So We Rot’. W tym ostatnim nieco transowy klimat wzbogacają „kosmiczne odloty” instrumentów klawiszowych oraz patetyczne i podniosłe gitarowo/klawiszowe zakończenie.

No nie wiem co o tej płycie myśleć? Po pierwszym przesłuchaniu byłem nieco zaszokowany i… zażenowany. Nie tego się spodziewałem po Pineapple Thief. Otrzymałem bardzo nowoczesny, w większości „radio frendly” album. Płytę, której nie pokocham i na pewno nie postawię na półce ulubione. Poza kilkoma utworami, przed totalną katastrofą, wydawnictwo ratuje genialna okładka autorstwa pewnego bardzo znanego pana 😉 niestety to jak dla mnie za mało…. zdecydowanie za mało…

za wymienione utwory: 8/10
za resztę 3/10
…z obliczeniem średniej chyba nie będzie problemu…

Piotr Michalski

Dodaj komentarz