Robert Smith prawie od zawsze źle znosi myśl o przemijaniu. Wielokrotnie dawał temu wyraz w swoich piosenkach i wielokrotnie było to powodem jego zwątpień i kolejnych decyzji o zakończeniu działalności The Cure, Nie inaczej było przed wydaniem płyty „Bloodflowers” (2000), kiedy zakomunikował, że prawdopodobnie jest ostatnią w historii grupy.
Jak wiemy po latach, znowu nie dotrzymał obietnicy i trzeba powiedzieć z ulgą : uffff.
Z repertuaru audycji :

Piosenka „39” jest jednym z dokumentów tych egzystencjonalnych rozterek lidera The Cure
ROBERT SMITH (Humo Magazine): „Napisałem tę piosenkę w moje urodziny, tuż przed wejściem do studia. Miałem już wtedy teksty do wszystkich utworów, z wyjątkiem jednego, który pasowałby do melodii tego, który stanie się „39”. Postanowiłem nie obchodzić swoich urodzin, więc siedziałem w ogrodzie z (żoną) Mary i myślałem o tych wszystkich latach, które minęły, i o tym, jak leci czas i wpadłem w całkowitą depresję. Patrząc wstecz, doszedłem do wniosku, że… nadal czuję się przegrany. Odniosłem wrażenie, że staję się coraz mniej dobry w tym co robię. Że stoję w miejscu. I wtedy zdecydowałem się uczciwie zapisać to, co czułem. Z tego momentu słabości stworzyłem dobrą piosenkę. Zacząłem śpiewać ten tekst w pętli, którą słychać na początku, a zdanie, które okazało się rdzeniem opowieści brzmiało: „Ogień prawie już zgasł i nie ma już nic do spalenia”… miałem na myśli proces twórczy . I po chwili pomyślałem: „Jezu, śpiewam tutaj o tym, że nie ma już o czym śpiewać.”
ROBERT SMITH innym razem (ZILO):„To dziwna piosenka, która nie bardzo pasowała do pozostałych na albumie i nie była łatwa do zaśpiewania – z komunikatem typu „Nie wiem, czy nadal tego chcę, nie mam nic do powiedzenia”. Ma w sobie pewną sprzeczność. Gdybym naprawdę nie miał więcej pomysłów, nie byłbym w stanie napisać tej piosenki. Ale dokładnie te rozterki, sprawiły, że było to ekscytujące. Powiedziałem sobie, że jeśli chcę być wobec siebie szczery, to piosenka „39” musi się pojawić na płycie.”
Witold Żogała
Muzyczny Rollercoaster