MAMA MORPHINE – 2025 – Barrel Aged EP

01.Livin’ It
02.Hebbie Jeebies
03.Land Of Dreams
04.Monday’s Blues
05.My Own Way

Rok wydania: 2025
Wydawca: Mama Morphine


Grupa Mama Morphine to jeden z tych zespołów, które dopiero walczą o przebicie się przez skorupę anonimowości. Wrocławska formacja istnieje stosunkowo krótko. Debiutowała w roku 2022 pięcioutworowym mini-albumem demo zatytułowanym „EP 1”. Po trzech latach prezentuje kolejny owoc swojego muzykowania. Nie jest to jednak pełnowymiarowy album. Artyści zdecydowali się na rejestrację następnej „epki”. Nosi tytuł „Barrel Aged” i  zawiera pięć premierowych kompozycji pióra młodych Wrocławian. Płyta długogrająca pozostaje póki co w planach przyszłorocznych.

Omawiany materiał trwa niespełna dwadzieścia pięć minut. Niniejsza recenzja też będzie zatem krótka. Zresztą ślady działalności zespołu są w sieci dość oszczędne. Wiadomo na pewno, że nazwa grupy zainspirowana została tytułem utworu The Rolling StonesSister Morphine” i potem tylko nieznacznie ją zmodyfikowano. Skromny jest też dorobek koncertowy tejże gromadki, który oprócz występów klubowych przejawiał się dotychczas udziałem w festiwalu „Las, Woda, Blues” nad jeziorem Sławskim, „Ścinawski Blues” nad Odrą (gdzie Mama Morphine zajęła trzecie miejsce w przeglądzie młodych kapel) oraz na „Wajbzzfeście”. Podany na okładce niniejszej „epki” skład zespołu obejmuje wokalistę Oskara Gackowskiego, gitarzystów Mateusza Ambroszko i Michała Kosowskiego, basistę Mikołaja Góreckiego (nie mylić z Henrykiem Mikołajem!) oraz perkusistę o jakże egzotycznych personaliach – Jean Marc Pavani. Panowie zdecydowali się na przekaz anglojęzyczny i jest to odważna, aczkolwiek całkiem słuszna koncepcja.

Sami członkowie grupy chcą, aby ich twórczość wpisywać w nurt blues-rockowy. A to przecież nurt szeroki jak Wisła w okolicach Torunia. Po zapoznaniu się z materiałem umieszczonym na „Barrel Aged” mam wrażenie, że blues w ujęciu Mama Morphine traktować należy jednak nieco umownie. Muzyce tej bliżej do rocka w klasycznym jego rozumieniu – surowego, korzennego. Znamienny jest zresztą brak użycia w nagraniach instrumentów klawiszowych. Numery oparto na wyrazistych motywach gitarowych. Już otwierający płytkę „Livin’ It” zaczyna się całkiem chwytliwym riffem. W ślad za nim idzie singlowy „Hebbie Jeebies”. Słyszalna jest prostota środków, czerpiąca garściami ze starych hard-rockowych wzorców. Przy czym nie jest to brzmienie epoki Hendrixa czy Led Zeppelin. Prędzej doszukiwałbym się tu inspiracji drugą generacją rocka, z delikatnym wskazaniem na Pearl Jam czy RHCP. Bardziej melodyjny jest osadzony w średnich tempach „Land Of Dreams” a już „Monday’s Blues” to niemalże ballada. Na koniec panowie dokładają więc do pieca w postaci żywiołowego „My Own Way”. Numer jest z założenia pochwałą podążania własnymi ścieżkami, ale trochę trąci dokonaniami Aerosmith z lat 90-tych. Nie robiłbym jednak z tego zarzutu – warto czerpać od najlepszych.

„Barrel Aged” to krótka, acz korzystna wizytówka zespołu. W dodatku przygotowana własnym sumptem. W epoce ciasnych eko-packów miło jest się czasem zaskoczyć solidnym opakowaniem płyty CD, gwarantującym właściwą ochronę kompaktowego krążka. Pomysłowa, chociaż nieco zbyt ascetyczna jest też szata graficzna tejże okładki. Do tego pochwalić jeszcze muszę dobrą jakość realizacji nagrania idącą w parze z przyzwoitym rzemiosłem wykonawczym. Reasumując – młody zespół z Dolnego Śląska ma już całkiem sporo atutów. Jest z czym „wyjść do ludzi”. Potrzeba jeszcze tylko trochę szczęścia. Może przyjdzie.

7/10

Michał Kass

Dodaj komentarz