Wzorem lat poprzednich postanowiliśmy dokonać muzycznego podsumowania roku poprzedniego. Świat pędzi do przodu, ukazuje się tyle muzyki, że człowiek nie jest w stanie wyłapać choćby promila całości. Nie mniej coś tam nam się udało sklecić. Przy okazji w redakcyjnym podsumowaniu debiutuje nasz nowy redakcyjny kolega Michał Kass. Zapraszamy do lektury!
PIOTR MICHALSKI
Miałem w tym roku problem – ukazało się tak wiele płyt a na swojej liście miałem dziesiątki tytułów. Ograniczenie się do pięciu pozycji w dwóch kategoriach było nie lada wyzwaniem. Musiałem jednak zebrać się w sobie i przeprowadzić selekcję… oto jej efekt…
ŚWIAT:
MYRKUR – Spine
Gdyby Enya postanowiła poflirtować z metalem to jej muzyka brzmiałaby dokładnie tak jak nowy album MYRKUR. Przepiękna muzyka, która potrafi ukoić skołatane nerwy ale i da kopa do działania. Poprzedni album był dla mnie sporym rozczarowaniem, na ”Spine” wszystko zabrzmiało już jak należy!
SOEN – Memorial
Oni chyba nie potrafią nagrać słabej płyty – kapitalny klimat, ale i odpowiedni poziom metalowych dźwięków. To będzie kiedyś klasyka!
ISOLE – Anesidora
W grudniu, przypadkowo dość odkryłem formację Ereb Altor a idąc ich tropem ISOLE (ten sam skład). „Anesidora” rozłożyła mnie na łopatki. Epicki doom metal zagrany z niezwykłym wyczuciem i nerwem – cudo!
VARATHRON – The Crimson Temple
Greccy bogowie black metalu powrócili z nowym dziełem! „The Crimson Temple” to najwyższej próby helleński metal. Inni mogą się uczyć… Rotting Christ lata świetności ma już za sobą, obecnie to VARATHRON dzierżą tron na Olimpie!
KK’S PRIEST – The Sinner Rides Again
Nie spodziewałem się aż takiej płyty! KK Downing po dobrym, acz nieco zachowawczym „Sermons of the Sinners” popełnił album, który ma szansę stać się jednym z najważniejszych w jego karierze! Znakomita porcja heavy metalu!
POLSKA:
FURIA – Huta Luna
„Na koń!!”. Po wątpliwościach, które mi towarzyszyły na początku nie pozostał nawet ślad. FURIA to grupa, która w swoich eksperymentach potrafi zaskakiwać najbardziej zatwardziałych fanów, ale zawsze wychodzą z tej konfrontacji obronna ręką – klasyka!
MANBRYNE – Interregnum: O próbie wiary i jarzmie zwątpienia
Uwielbiam ten zespół. Black metal przez nich serwowany pełen jest barokowej ornamentyki i ocieka bogactwem oraz kunsztem. To wysmakowana muzyka dla koneserów. Kapitalne teksty i genialne wokale – klasyka (czy ja już używałem w tegorocznym podsumowaniu tego określenia? 😉 )
TRK PROJECT – The Odyssey 9999
Kosmiczna odyseja, w którą zabiera nas Ryszard Kramarski to kolejny dowód na to, że w głowie twórcy tego materiału tkwią niewyczerpane pokłady pomysłów!
SUBTERFUGE – Philosopher
Jedni ich kochają, inni nie znoszą. SUBTERFUGE to kipiący tygiel, w którym jest wszystko od prog rocka po death metal. Dodajmy do tego znakomite wokale (żeńskie i męskie) i mamy prawdziwy muzyczny rollercoaster. „Philosopher” to zwieńczeni etrylogii i już czekam n akolejne wydawnictwo formacji.
RIVERSIDE – I.D.Entity
Ten zespół to już prawdziwa maszyna. Nie boją się eksperymentów a grono fanów jest coraz liczniejsze! Znakomite płyty, znakomite koncerty – czegóż chcieć więcej!
PIOTR SPYRA
ŚWIAT:
ANGRA – Cycles of Pain
Zaskakujące jest to, że single mi nie weszły. OK – przesłuchałem… i uznałem, że są co najwyżej interesujące. Nie wracałem do nich namiętnie przed premierą płyty. Całą płytę wciągnąłem jak gąbka. Muszę przyznać, że oprócz tego, że jest to chyba najbardziej progmetalowa pozycja w dyskografii zespołu, to Fabio Lione, który już zaczął mi się nudzić wspiął się tutaj na wyżyny. I nie o techniczne możliwości mi chodzi. Melodie, które serwuje są po prostu ciekawe. Uważam to za jego najlepszy wykon od czasów Athena „The new religion?”.
THEOCRACY – Mosaic
To nie jest jakaś hiperwybitna płyta. Nie zaskoczyła mnie też jak „As the world bleeds”, ale za to z miejsca pozamiatała. Słucham jej namiętnie od pierwszej do ostatniej nuty i chyba najchętniej do niej wracam. To dla mnie trochę taka strefa komfortu. Theocracy nagrali nawet nie tyle płytę, jakiej się po nich spodziewałem, ale taką jakiej bym sobie życzył… a to subtelna różnica.
COHEED & CAMBRIA – Vaxis – Act II: A Window Of The Waking Mind
W tym przypadku zaliczyłem mały falstart. Trafiłem na ten album dobre dwa miesiące po premierze. Ale za to od startu wgryzłem się w nią i słuchałem codziennie. Zawiera te wszystkie elementy za które pokochałem zespół po wydaniu „czwórki”, a nawet więcej. Istny crossover, paleta emocji i brzmień. Przestrzeń, pazur, melodie! Przez pewien czas byłem nawet przekonany, że to będzie moja płyta roku.
PRIMAL FEAR – Code Red
Już poprzednia płyta Primal Fear w ybijała się ponad przeciętność, a „Code Red” utrzymuje ten trend. Chłopaki parają się bądź co bądź heavy metalem z powerowymi konotacjami – ale mimo że w tym gatunku łatwo zapędzić się w kozi rog, Niemcom znowu wyszła porywająca i energetyczna płyta. Słucham i potakuję z aprobatą…
METAL CHURCH – Congregation of Annihilation
Jestem pewien, że zespół miał ciężki okres za sobą, a i zastąpić zmarłego wokalistę nie było łatwo. Tym czasem okazuje się, że wraz ze świeżą krwią Metal Church nabrał wiatru w żagle. W zeszłym roku wyszło kilka dobrych pozycji thrashowych, ale to do „Congregation of Annihilation” wracam najchętniej. Miazga! Nie mogę sobie darować, że nie byłem w stanie dojechać na ich koncert. Taka okazja może się szybko nie powtórzyć. Bardziej prawdopodobne, że pojawią się kiedyś za naszą zachodnią granicą.
POLSKA:
ANIMATIONS – Contemporary Guide to Modern Living
Oj, spodobało mi się to co usłyszałem. Widzę rozwój zespołu, nawet jeśli jedynie brać pod uwagę historię Animations 3.0.
Nowy album pokazuje bardziej dojrzałe oblicze zespołu, a odnoszę wrażenie, że zbiegło się to również ze zmianą cyferek w moim CV. „Contemporary Guide…” jest tematycznie zbieżne z moim światopoglądem, a mimo że oscyluje gdzieś w melodeathowych rejonach, jest na tyle przemyślane, że w moim odczuciu wpływa z powrotem na progresywne wody.
RIVERSIDE – I.D.Entity
Nigdy nie byłem psycho fanem zespołu. Zawsze ich ceniłem, ale nie do końca było mi po drodze z melancholijnymi klimatami serwowanymi przez Riverside. Bardziej doceniałem te bardziej dynamiczne kawałki. Ze bliżaniem się nowego wydawnictwa, podskórnie czułem, że partie Maćka Mellera sprawią, że na nową płytę spojrzę przychylnym okiem, tak się stało. Tym samym melodyka i klimaty „eighttisowe” sprawiły, że czerpię z tej płyty masę przyjemności. Tak trzymać!
KILLSORROW – Wasteland Chronicles
Przy okazji recenzowania płyt zespołu wielokrotnie wychwalałem ich sposób na siebie. Image do spółki z oprawami graficznymi, tematyką w której szespół sie porusza, sprawia że wypełniają pewną niszę. Nowa płyta jest naturalnym rozwojem i kolejnym krokiem naprzód. Grupa poczyna sobie coraz śmielej w rejonach, które trafiają w moje gusty. Czekam z niecierpliwością na kolejne odsłony ich działalności. Nie pogardziłbym koncertówką…
MAREK TOMA
ŚWIAT:
SOEN – Memorial
„Memorial” SOEN, ma potencjał, aby stać się tym, czym dla formacji Metallica był „The Black Album”, dla Paradise Lost „Draconian Times”, czy dla Toola „Lateralus”.
STEVEN WILSON – The Harmony Codex
Tym razem Steven Wilson nie wyznacza sobie muzycznych ram jak na poprzednich albumach. To kompleksowy Steven Wilson bez ograniczeń. Z drugiej zaś strony, bez nadmiernego przerostu formy.
AVKRVST – The Approbation
Jak dla mnie to najbardziej udany i obiecujący, tegoroczny debiut płytowy. Norwegowie wykreowali na „The Approbation” swój własny muzyczny świat, mimo że słychać tutaj inspiracje Porcupine Tree, Opeth, czy Anekdoten.
PETER GABRIEL – i/o
Na płyty Gabriela, wyczekuje się nie lata, a dekady! Warto dojrzewać, dożywać i doświadczać muzyczne dojrzałości tego artysty.
THE OCEAN – Holocene
Holocene, to ostatni rozdział geologiczno-filozoficznego konceptu, jaki zespół kontynuował przez wiele lat. Muzyka przynosi zarówno hipnotyczny, ambientowy klimat jak i metalową moc. Bogate instrumentarium przekłada się tutaj na bogactwo muzycznych wrażeń.
POLSKA:
RIVERSIDE – ID.Entity
Wciąż poza konkurencją. Płyta mniej mroczna, jaśniejsza, dlatego może nieco przystępniejsza dla mas. Chociaż zespół swoją muzyką zdołał już dawno owe masy zahipnotyzować, czego dowodem są ich koncerty.
HiPoKaMP PROJEKT – Memory Implanted
Mamy tutaj prawdziwą progresywną ucztę, łączącą mnogość stylów w jedną, spójna strukturę. Prawdziwka gratka dla miłośników bogatej rozbudowanej, progresywnej formy muzycznej. Mimo, że stricte instrumentalnej, to jednak ubranej w koncepcyjny zamysł.
ADAM JURCZYŃSKI – Breath
Inspiracją do nagrania tego albumu była twórczość zespołu Pink Floyd. To oczywiście słychać w warstwie muzycznej i widać w kwestii graficznej. Adamowi Jurczyńskiemu udała się jednak wielka sztuka, zrobił to w taki sposób, aby zachować swój własny, muzyczny styl.
STRANGE POP – 1979 -1982
Tutaj również niezaprzeczalnie słychać inspirację muzyką Pink Floyd. W przypadku projektu Michała Dziadosza, w muzyce obecny jest pewien dualizm. Muzyk sprawnie łączy floydowską aurę, z bardziej współczesnymi, ambientowymi wpływami, kreując w ten sposób niepowtarzalny klimat.
PAWEŁ WEISS – Pulp Tunes
Trochę brakowało ostatnio na rodzimym podwórku właśnie takich płyt, w których liczą się sprinty po gryfowej bieżni. Owe sprinty nie są jednak celem samym sobie, ale środkiem, do uzyskania wielu muzycznych wrażeń.
ROBERT DŁUCIK
ŚWIAT:
THE ROLLING STONES – Hackney Diamonds
60 lat na scenie, 80 na karku. A nagrali płytę, na której brzmią jak młody, pełen wigoru, głodny sukcesu band. Fenomen, po prostu…
METALLICA – 72 Seasons
Sporo nawiązań do różnych okresów własnej kariery. Dla każdego (fana) coś miłego. Dwa utwory mniej i byłaby jeszcze lepsza płyta.
YES – Mirror To The Sky
Nie spodziewałem się, że umieszczę w tym zestawieniu album tego zespołu. Bo przecież z klasycznego Yes ostał się w składzie tylko Steve Howe (ok, jest jeszcze Geoff Downes, ale on jednak bardziej kojarzony jest z sukcesami zespołu Asia, niż z „Dramy”). Tymczasem grupa przygotowała jeden z najlepszych materiałów od wielu, wielu lat. Mega pozytywne zaskoczenie…
EXTREME – Six
Wreszcie powrót na miarę dawnych dokonań zespołu. Gitarowe partie – maestria. Oby „szóstka” nie okazała się łabędzim śpiewem Amerykanów.
MANESKIN – Rush!
Pora na przedstawicieli młodego pokolenia. Myślałem, że to będzie gwiazda jednego sezonu, ale okazało się, że poza skandalami i wizerunkiem mają również sporo do zaoferowania jako twórcy i wykonawcy. Kopalnia rockowych hitów.
Jak popatrzę na listę artystów, których zabrakło w zestawieniu to… chciałbym wskazać co najmniej dziesiątkę…
POLSKA
RIVERSIDE – ID.Entity
Bez oglądania się na etykiety i szyldy. Zrobili to, na co mieli ochotę i wyszło świetnie. Jedna z najlepszych płyt w dyskografii Riverside, a na koncertach te nowe kompozycje wypadają rewelacyjnie.
FLAPJACK – Sugar Free
Zespół wrócił do swoich korzeni i zagrał jak za dawnych lat. Nie biorą jeńców…
PORTER/KARCZEWSKA – On The Wrong Planet
Najbardziej polski Walijczyk znów nagrał płytę z kobietą, ale w innych klimatach niż z Anitą Lipnicką. Piękny album…
BAIKA – Zdecydowana mniejszość
Więcej gitarowego grania niż wcześniej, sporo odniesień do wczesnego Heya i … bardzo dobrze.
PIDŻAMA PORNO – PP
Muzyka na trudne czasy. Pidżama nie zawiodła po raz kolejny.
MICHAŁ KASS
Tak się jakoś składa, że zdecydowana większość płyt z tegorocznego podsumowania to nagrania, za które odpowiadają wykonawcy o długoletnim stażu. Nie znaczy to oczywiście, że młodsi nie mieli nic do powiedzenia. Po prostu zbyt mało jest czasu na poznanie wszystkiego – w pierwszej kolejności sięgam więc zwykle po nowe pozycje wykonawców, których znam i lubię od dawna. W pewnym wieku tak już jest…
ŚWIAT:
THE ROLLING STONES – Hackney Diamonds
Już za samą długowieczność należy im się miejsce w czołówce. Nie ma drugiego takiego zespołu. Powracają nie tylko z ikonicznym jęzorem ale też z wciąż ostrym pazurem. Niedościgniony wzór i kwintesencja rock and rolla!
METALLICA – 72 Seasons
Od pewnego czasu obrali kierunek „cała wstecz” i dobrze na tym wychodzą. Ta płyta spokojnie mogłaby się ukazać tuż po Czarnym Albumie. Właściwe brzmienie, melodyjne solówki, odpowiednia energia! Może tylko trochę za długa, ale w sumie można wytrzymać.
DEPECHE MODE – Memento Mori
Pozbierali się po utracie przyjaciela i zrobili to, co w tej sytuacji najlepsze – wydali nową płytę, która wprawdzie niczego odkrywczego nie przynosi, ale potwierdza klasę grupy – bez łzawego sentymentalizmu.
URIAH HEEP – Chaos & Colour
Tutaj też nikt prochu nie wymyśla. Starsi panowie grają to, co wychodzi im najlepiej i pokazują młodszym, że po tylu latach spędzonych na scenie wciąż można nagrywać żywiołowe i energetyczne albumy.
RPWL – Crime Scene
Wybór może zaskakujący, bo ten album nie różni się zbytnio od wcześniejszych produkcji sympatycznych Niemców. Ale płyta jest przyjemna w odsłuchu a ja po prostu uwielbiam ten specyficzny floydowski klimat!
POLSKA:
RIVERSIDE – I.D.Entity
Ten album równie dobrze mógłby zostać ujęty w zestawieniu najlepszych płyt światowych, gdyż taki właśnie prezentuje poziom. Wciąż poszerzają paletę barw, nic nie tracąc na jakości artystycznej. O coraz lepszej pozycji naszej dumy narodowej świadczą też cieszące się powodzeniem trasy koncertowe z każdej strony globu. Zespół wciąż na fali wznoszącej. I dobrze! Należy im się to!
LECH JANERKA – Gipsowy odlew falsyfikatu
Długo czekaliśmy na ten materiał, ale warto było. Mistrz powraca w najlepszym stylu!
EUPHORIZONE – Invictus
Jedyny w tym gronie debiutant. Młody bydgoski zespół mocno wdziera się do czołówki rodzimego prog rocka. Świetna muzyka, bardzo dobre teksty i powalająca realizacja!
MARIUSZ DUDA – AFR AI.D.
Solowy Mariusz też musiał się znaleźć w podsumowaniu. Mało mu Riverside i Lunatic Soul, więc musiał jeszcze wydać coś pod własnym nazwiskiem. Tym razem powraca do ulubionych brzmień czasu dorastania. I znowu odnosi sukces artystyczny.
FLAPJACK – Sugar free
Kolejny powrót po latach. Zespół po stracie wokalisty odradza się w rozszerzonym składzie i ponownie z Robertem „Litzą” Friedrichem za sterami. Mocny kopniak, rap-core’owy czad, zero kompromisów!
MARIUSZ FABIN
ŚWIAT:
MEMORIAS DE UN DESPERTAR – Reclama Tu Libertad
W roku 2023 na świecie wydano setki najróżniejszych płyt, lecz po ostrej selekcji udało mi się wyłowić dwie przepiękne rockowe perły. Pierwszą z nich to peruwiański projekt „Memorias de un despertar” i ich drugi pełny album „Reclama tu libertad”. Podobnie jak w przypadku debiutanckiego krążka („Ira & Sacrificio”) jest tutaj opowiedziana pewna historia, która została muzycznie zilustrowana kilkunastoma muzykami pochodzącymi głównie z Ameryki Łacińskiej. I tak oto możemy się wsłuchać w pełne emocji „Eres tú”, śpiewanego w duecie „Somos eternos”, czy chwytającego od pierwszych sekund „Valor”. Ważnym dla mnie atutem tego albumu jest to,że nawet nie znając języka hiszpańskiego bez żadnego problemu mogę odnaleźć tam bardzo ciekawe melodie, które na długo pozostają w pamięci.
SHADOW CIRCUS – From The Shadows
Drugim albumem ze światowego rocka, który wywołam w moim sercu ogromne poruszenie jest „From the shadows” grupy Shadow Circus. Po kilku latach milczenia, panowie weszli znów do studia by stworzyć album, który łączy w sobie nieco rocka progresywnego, klasycznego rocka, czasami z lekkim zabarwieniem teatralności, ale przede wszystkim z genialnymi partiami gitary basowej i perkusji. Z przyjemnością powróciłem do dziecięcych wspomnień w iście burtonowski sposób przemalowanymi z teatrów ulicznych w „Into the fire”, czy w genialny sposób muzycznie ukazana postać wampira w „Vampires”. Jednak zamykające album dwa utwory „Pay the piper” oraz „Second star from right” to rockowa sztuka przez duże S. Tak powinno się oddawać emocje oraz tak powinno się komponować doskonałe kompozycje.
POLSKA:
MUSIC INSPIRED BY – Slavs
W muzyce polskiej zawładnęły mną dwa albumy, które pomimo różnic gatunkowych łączy je słowiańska nuta i niemały odcień folku. Pierwszą z nich, która mnie oczarowała to projekt muzyczny stworzony przez trzech niesamowitych muzyków – Artura Szolca, Roberta Srzednickiego i Krisa Wawrzaka. Ich bogata muzyczna wyobraźnia sprawiła, że każdy kolejny album został czymś zainspirowany – a to tarotem, innym razem znakami zodiaku czy też alchemią. Czwarty album muzycznie opowiada o mitologi słowiańskiej i poświęconych im bóstwom. Aby było jeszcze ciekawiej nie ma tutaj wiele miejsca na słowa, choć te w dużej mierze pojawiają w przepięknie wydanej książeczce,która zawiera dużą dawkę informacji o pogańskich wierzeniach. Na albumie poza fantastyczną grą trzech muzyków usłyszeć można zaproszonych gości, którzy mieli znaczący wpływ na tworzenie kompozycji. Wśród gości usłyszeć można między innymi znaną z Lorien- Ingę Habibę, Krzysztofa Drabikowskiego z Batushki, Mariusza Kumalę, czy Mariusza Dudę jako Lunatic Soul. Ten magiczny album sprawia, że bez trudu można na te kilkadziesiąt minut całkowicie zapomnieć o szarości dnia, a pomagają w tym takie utwory jak chociażby „Perun”, „Kupała”, „Swaróg”.
ŁYSA GÓRA – W Ogniu Świat
Drugim polskim albumem, który mnie zachwycił w roku 2023 jest „W ogniu świat” Łysej Góry. Wreszcie udało mi się bowiem natrafić na folk-metalowy zespół, który nie posiada growlu, za to posiada niesamowicie mocny żeński wokal w postaci Doroty Filipczak – Brzychcy. Jej barwa bardzo mocno kojarzyć się może z Renatą Przemyk, co jest dużym atutem, ponieważ niewiele jest rodzimych wokalistek z tak mocnym i zadziornym głosem. Kolejnym atutem Doroty jest fakt, iż jest samoukiem w kwestii tzw. „białego śpiewu”. Sam album zawiera doskonałe partie gitarowe Piotra Kocimskiego, czy interesujące partie skrzypiec Sylwii Biernat. „W ogniu świat” to osiem bardzo energetycznych kompozycji, w której prym wiodą takie utwory jak „W ogniu świat”, „Oj dolo”, „Kupalinka” czy „Morowa dziewica” z przeszywającym tekstem.
ROBERT CISŁO
ŚWIAT:
TRIUMPH OF DEATH – Resurrection Of The Flesh
Koncertowe zmartwychwstanie ikonicznego Hellhammera, który istniał krótko, ale dał podwaliny europejskiemu black metalowi. Jak widać i słychać, to jest prawdziwy metal, jakiego świat potrzebuje i za jakim, jak się okazuje, tęskni. Tom Warrior na nowo tchnął życie w leciwe już kompozycje, udowadniając, że nadal mają niezwykłą moc i energię, a ząb czasu nic a nic ich nie nadszarpnął.
WAYFARER – American Gothic
W zasadzie tytuł mówi wszystko, doskonałe i niezwykle klimatyczne połączenie nastrojowego (black) metalu z muzyką zakorzenioną w amerykańskim południu, bez narażenia się na śmieszność tandety zwykłego country. Americana pełną parą – mroczna, melancholijna i melodyjna, jednocześnie ostra i zadziorna. Wszytko to razem tworzy niesamowity klimat- momentami żałobny, a czasem niezwykle przyjemny.
BRUJERIA – Esto Es Brujeria
Prawdziwie meksykański festyn – krzykliwy, ekscentryczny, z odrobiną zamierzonego kiczu! Soczysty grindcore wymieszany z death metalem – agresywny, prowokacyjny, a przy tym z pewną ironią, sarkazmem i czarnym, podłym humorem. Do tego nieco, szatańskiego okultyzmu wymieszanego z etosem narkotykowego kartelu. Czego chcieć więcej?
OBITUARY – Dying Of Everything
Stary, dobry death metal niekwestionowanych klasyków gatunku, w nowym, rewelacyjnym wydaniu. Bez uszczerbku na mocy i brzmieniu, ekipa z Florydy, kolejny raz potwierdza, dlaczego zasługuje na swój legendarny status, dając słuchaczom to, co najlepsze w jej twórczości.
SWANS – The Beggar
Kolejna odsłona, spokojniejszego, ale i tak niełatwego w obiorze oblicza Michaela Giry, który wraz z zespołem potrafi w mistrzowski sposób zamieszać w głowie nietuzinkowymi kompozycjami. Mimo opinii, że Gira zderzył się ze ścianą, a Swans przestali głośno krzyczeć, monumentalny „The Beggar” ma bardzo wiele do zaoferowania. Swoim stoickim spokojem wciąga jak bagno w swój dziwny i zawiły świat.
POLSKA:
FURIA – Huta Luna
Z Furią od dawna mi po drodze i przyznam, że jej specyficzny sposób przedstawiania świata bardzo mi odpowiada. Nihil bez cienia wahania i dbałości o muzyczne konwenanse, eksploruje ten swój „nekrofolk” na wszelkie możliwe sposoby, przez co czasem trudno przekonać się do jego twórczości. „Huta Luna” wzbudza tyle samo kontrowersji, co zachwytu, lecz trzeba przyznać, że w tym roku rozbiła muzyczny bank, robiąc sporo zamieszania na muzycznym rynku. Mimo, że trochę dziwna, surowa, i męczy paskudną perkusją, to ma w sobie to hipnotyczne coś, co sprawia, że po przełamaniu trudno się oderwać od tego albumu. Tym razem, największym zaskoczeniem był fakt, że Furia wróciła ze ścieżek eksperymentów stylistycznych, do formuły stricte black metalowej, nie wyzbywając się przy tym, specyficznej teatralności.
LA MER – Tetrahedra
Wielowarstwowe wydawnictwo, którego nie da się jednoznacznie określić i zaszufladkować. W tym przypadku black metal stanowi jedynie punkt wyjściowy do stworzenia dzieła o szerszym spektrum stylistycznym, mocno naznaczonym zimnym klimatem lat osiemdziesiątych.
MĀNBRYNE – Interregnum: O próbie wiary i jarzmie zwątpienia
Polski black metal nadal w skutecznej ofensywie. Brudny, brutalny, zajadły, a jednocześnie nowoczesny i posępnie melodyjny. Doskonały w formie i wykonaniu przykład na to, że w tym gatunku krajowe zespoły, to bez wątpienia światowa czołówka, do której Mānbryne z pewnością do się zalicza.
TOWARDS HELLFIRE – Death Upon The Holy Throne
Agresja, plugastwo i herezje, które jednak ani nie szokują, ani nie odstręczają, pomimo cuchnącego szaleństwem klimatu i brudnego brzmienia. Zamiast archaicznej stęchlizny, wydawnictwo brzmi świeżo i podano je w przystępnej formie. Rewelacyjne połączenie istnego amoku ostrych dźwięków z chwytliwą melodyką sprawia, że najnowszego wydawnictwa Towards Hellfire słucha się w z równie dziką lubością, jak i z nieskrywaną przyjemnością.
HANIA RANI – Ghosts
Niezwykła odskocznia od wszelkiego zgiełku w subtelny świat zjawiskowych dźwięków. Niesamowity klimat, nasycony elektroniką i hipnotycznymi melodiami. W porównaniu do wydawnictw, których na co dzień słucham, „Ghosts” jest bardzo delikatny, miły dla ucha, lecz absolutnie nie nudny.
WITOLD ŻOGAŁA
Od lat zmagam się z „pytającą” chorobą. Niestety drodzy Państwo słyszę natarczywe głosy w mojej głowie wciąż zadające te same pytania: co z tym rock’n’rollem? Czy to już trup? A jeżeli nie to jaka jest jego przyszłość ? Quo vadis kochana muzyko wiecznych buntowników? Szukam odpowiedzi podrzucając wątpliwości moim gościom w audycji Muzyczny Rollercoaster i słucham bardzo uważnie ich opinii. Często dostaję odpowiedzi, że być może rock’n’roll to niemal osiemdziesięcioletni staruszek ale dziarski i ma się dobrze. I wiecie co. Spoglądając na płyty z 2023 roku ułożone w stosiku to widzę tam różne pokolenia muzyków, w tym tych od których zapalił się lont do wielkiej eksplozji popularności gatunku, ale także tych którzy stąpają śmiało po śladach rockowych klasyków. Czas by głosy w głowie ustały, zagłuszone przez jedyny w tym wypadku słuszny refren wymyślony przez Jeremiego Przyborę: „wesołe jest życie staruszka”.
ŚWIAT:
PETER GABRIEL – I/O
Malkontenci piszą; „ale to już było”… i co z tego? Spróbujcie pisać takie piosenki. Dla mnie I/O to nieustające odkrywanie nowych wrażeń aranżacyjnych, estetycznych, emocjonalnych, za każdym kolejnym przesłuchaniem.
ANOHNI AND THE JOHNSONS – My Back Was A Bridge For You To Cross
W utworze It Must Change śpiewa Anohni o braku tolerancji z jaką się spotyka będąc osobą trans płciową. I cała płyta My Back Was A Bridge For You To Cross jest przepełniona żalem i tęsknotą za miłością, a przy tym muzycznie to majstersztyk.
DEWOLFF – Love, Death & In Between
Niby grają muzykę minionych epok, ale jakie to jest odkrywcze, energetyczne, po prosty świetne.
THE ROLLING STONES – Hackney Diamonds
Jestem szalikowcem Stonesów, a ci niespodziewanie włączyli się do gry w 2023 i znowu dotarli do finału rozgrywek. Wprowadzali rock’n’rolla na salony, a po 60 latach znów szczytują! Niesamowite.
THE MURDER CAPITOL – Gigi’s Recovery
Odrodzona post-punowa scena Wielkiej Brytanii jest imponująca. Idles, Shame, ciągle dorzucają świetne albumy, a teraz The Murder Capital postanowił dotrzymać im kroku.
POLSKA
SPIĘTY – Hardcore
Spięty napisał 10 piosenek o mnie, tylko w jaki sposób zdołał tak dobrze poznać moją osobę? Hardcore jest rzeczywiście płytą prosto z serca. Na niej nie ma ściemy, jest autentyczna i z kategorii tych, co nigdy się nie znudzą.
WIJ – Przestwór
Przestwór to karciana kareta i wygraliby rozdanie, gdyby Spięty wierszami nie wyłożył pokera.
DARIA ZE ŚLĄSKA – Daria tu była
Z pewnością jest to najlepszy debiut płytowy 2023 roku i jeden z najbardziej wzruszających albumów jakie znam.
RIVERSIDE – ID Entity
Wiadomo. A po za tym bardzo lubię ten popowy sznyt ID Entity.
TOMASZ KUDELSKI – Call The Distant
Tomasz Kudelski w cudowny sposób potrafi wyrazić swoją wrażliwość za pomocą muzyki. Call the Distant jest ścieżką dźwiękową z najlepszego filmu roku 2023. Nie wierzycie? Odtwórzcie ją, zamknijcie oczy a kadry same się ułożą.