REDAKCYJNE PODSUMOWANIE ROKU 2022

Początek każdego roku to czas wszelakiej maści podsumowań. Zapraszamy więc do naszego redakcyjnego podsumowania. 2022 był całkiem niezły, a jak wyglądał oczyma członków redakcji? O tym poniżej.


PIOTR MICHALSKI


POLSKA:

COLLAGE – Over and Out
Czekałem na ten krążek z wypiekami. W pewnym momencie już nawet zwątpiłem, ale jest! Ukazała się! Nowa płyta COLLAGE! To jeden z najważniejszych i najlepszych powrotów. Zespół zaprezentował album, który będąc naturalnym kontynuatorem schedy po „Safe” czy „Moonshine” zaprezentował Światu nowe oblicze zespołu. Już z nowym wokalistą i gitarzystą na pokładzie COLLAGE rzucili nie lada wyzwanie największym. Wspaniała płyta!

FRAMAURO –  My World Is Ending
Bardzo lubię MILLENIUM, doceniam TRK PROJECT, ale to co Ryszard Kramarski nagrał na potrzeby płyty projektu FRAMAURO było największym moim zaskoczeniem zeszłego roku. Niby żadnego odkrywania Ameryki, sprawdzone patenty, ale podane w niezwykle wysmakowany sposób do tego ubrane w znakomite, refleksyjne teksty. Ty sposobem „My World Is Ending” trafia do mojego prywatnego TOP 5.

RETROSPECTIVE – iNtroVert
Jak oni to robią? „iNtroVert” to kolejny, znakomity album RETROSPECTIVE. Zespół przez lata grania dorobił się już swojego rozpoznawalnego brzmienia a duet wokalny Łagoda – Roszak to jedno z najciekawszych takich rozwiązań w branży. Wraz z „iNtroVert” kolejny raz czarują i trudno się od tych dźwięków uwolnić!

MORD’A’STIGMATA – Like Ants And Snakes
WOW, a to ci niespodzianka. Zespół z okolic około postblackowych klimatów wyewoluował w stronę awangardowo alternatywnych dźwięków. Kapitalna i nieszablonowa płyta, w której zgadza się wszystko od dźwięków po grafiki czy niestandardową książeczkę!

ASGAARD – What if…
Byli niedoceniani, są niedoceniani i chyba taki los jest im pisany. ASGAARD powrócił ze znakomitą płytą, na której emocje aż buzują. „What if…” to ewolucja w dobrym kierunku…. a strzałem w dziesiątkę są teksty „po Polsku” – proszę o więcej w przyszłości!

ŚWIAT:

GHOST – Impera
GHOST lubię niemal od samego początku. Dziś w niczym nie przypominają zespołu z czasów „Opus Eponymous” – to obecnie duży zespół zapełniający hale i mający pomysł na siebie. Miks ABBY z rockiem plus kontrowersyjny image i teksty sprawdza się znakomicie. Niezwykle przebojowa płyta, z genialnymi utworami i takimiż grafikami towarzyszącymi.

QUEENSRYCHE – Digital Noise Alliance
Najlepsza płyta od czasu gdy za mikrofonem jest Todd La Torre. Zespół coraz odważniej sięga po czasy albumów „O:M” czy „Empire” a unikał tegi na pierwszych wydawnictwach z tym wokalistą. Znakomite melodie i rewelacyjne teledyski. Nie spodziewałem się po nich aż takiej płyty!

THRESHOLD – Dividing Lines
Kolejni z listy „niedoceniani i w sumie nie wiem dlaczego”. Nowy album THRESHOLD to kwintesencja stylu zespołu. Gdy trzeba to nieco dynamiczniej w innych momentach nieco bardziej nostalgicznie, ale zawsze melodyjnie i na poziomie. No i te solówki!! Znakomity album… zapamiętajcie, że w w 2023 zagrają Polsce na Ostrów Rock Festival, a nie są częstymi gośćmi w kraju nad Wisłą!

WHITE WARD – False Light
Co za muza – szalony miks post black metalu i jakiejś bliżej nieokreślonej alternatywy. Tu ciepłe brzmienia jazzowego saksofonu współistnieją z totalnym black metalowym armageddonem. Niesamowity album, pełen emocji i uczuć… do tego z okładką, która jest totalna zmyłką co do zawartości muzycznej.

RAMMSTEIN – Zeit
Rammstein jest w formie. To wszystko już „słyszeliśmy” i „znaliśmy”, a jednak udało im się w ramach swojego stylu wykrzesać pokłady niezwykłych pomysłów i melodii. Bardzo dobry album, może i jeden z najlepszych w dyskografii Niemców.


MAREK TOMA


POLSKA:

COLLAGE –  Over And Out
Długo oczekiwany powrót. Przyznam szczerze, że nie wiązałem z tym powrotem wielkich nadziei. Przedłużający się czas oczekiwania sprawił, że wkradła się pewna nuta zobojętnienia i myśl, że wydadzą płytę, bo w końcu wypadałoby ją w końcu wydać i tyle. Przyszedł grudzień i można powiedzieć, że z pierwszym śniegiem spadła nowa płyta Collage. Już pierwszy odsłuch był pozytywnym zaskoczeniem. Ba, prawdziwym strzałem w policzek niedowiarka.  Płyta nie ustępuje najwybitniejszym dokonaniom naszej ożywionej i nieco zmodyfikowanej kadrowo progresywnej legendy. Mało tego! Uważam,  że to jedna z piękniejszych płyt neo progresywnego kręgu, jakie w ostatnich latach miałem przyjemność słuchać!

NIECHĘĆ – Unsubscribe
Pewnie nie sięgnąłbym po tę płytę, gdyby nie reklama w magazynie LIZARD, a w konsekwencji koncert zespołu w katowickim Jazz Clubie. Instrumentalna muzyka łamiąca muzyczne konwencje, na pograniczu rocka, jazzu i awangardy. Muzyka, która absorbuje, wciąga i uzależnia.

ORGIN OF ESCAPE – Shapes
Muzyczny debiutant złożony przez muzyków, którzy debiutantami nie są. To najmocniejszy akcent w moim tegorocznym, rodzimym zestawieniu. Choć tak naprawdę płyta ma zarówno duże pokłady metalowej mocy jak i progresywnej łagodności. Potężną fuzję mocnych dźwięków gitary Przemka Gierata i basu Tomasza Kota, łagodzi bowiem bardziej liryczny wokal Krzysztofa Borka. Można sobie w przybliżeniu wyobrazić jak mogłaby brzmieć muzyka Toola, z wokalem Petera Gabriela.

FRAMAURO –  My World Is Ending
Dwie tegoroczne płyty w dorobku projektów Ryszarda Kramarskiego. I ciężki wybór, którą wyróżnić?  Framauro ukazała się jako pierwsza, z początkiem roku (stąd taka kolejność). Płyta bardzo osobista. Na dodatek to debiut wokalny Ryśka Kramarskiego, który pod tym względem radzi sobie nie gorzej niż chociażby Peter Nicholls z IQ. Muzyka wypełniona ciepłem gitarowych solówek  Marcina Kruczka.

MILLENIUM –  Tales From Imaginary Movies
Druga ze wspomnianych płyt. Sztandarowy zespół Ryszarda Kramarskiego – Millenium. To  przepełniony pięknymi dźwiękami koncept album, nagrany z nowym wokalistą Dawidem Lewandowskim. Atutem i tutaj jest mnogość pięknych gitarowych solówek, tym razem Piotra Płonki.

ŚWIAT:

PURE REASON REVOLUTION – Above Cirrus
Jak dobrze pamiętam, dzięki poprzedniemu  albumowi „Eupnea”, znaleźli się na czele mojego podsumowania 2020 roku. Teraz swoim kolejnym krążkiem, znowu meldują się na miejscu pierwszym. Płyta utrzymana w podobnej stylistyce, trzymająca ten sam wysoki poziom. Może nawet o poprzeczkę wyższy? To moc i łagodność w jednej muzycznej pigułce. Siła damsko – męskich wokali. Mariaż magicznej elektroniki i gitarowej mocy.

LONG DISTANCE CALLING – Eraser
Post rock z przypływem świeżego powietrza,  muzyka wymykająca się z dybów post rockowych schematów. Tym razem to w pełni instrumentalna płyta. To koncept album, poświęcony gatunkom zwierząt, stojącym na skraju wyginięcia.

THRESOLD – Dividing Lines
Ekipa Karla Grooma, to wiadomo – starzy prog metalowi wyjadacze. Mają na swoim koncie tuzin świetnych albumów. Ta najnowsza (właśnie dwunasta studyjna) dowodzi, że zespół jest jak przysłowiowe wino – czym starsze tym lepsze.  Moim zdaniem „Dividing Lines”, to czołowa pozycja w ich długoletniej karierze. Mimo gatunkowego ciężaru, to prawdziwa kopalnia pięknych melodii.

GALAHAD – The Last Great Adventurer
Neo progresywne ikony, przeżywają  pod względem muzycznym bardzo udany rok. Nie tylko w naszym kraju (o czym świadczy chociażby płyta Collage), ale także na Wyspach. „The Last Great Adventurer”, to dla mnie najbardziej łakomy muzyczny kąsek od czasu „Sleepers”, czy „Following Ghosts”.

SIX BY SIX – Six By Six
SIX BY SIX , to debiutancki album nowej supergrupy którą tworzą: Ian Crichton (gitarzysta, założyciel SAGI), Nigel Glockler (perkusista brytyjskich mistrzów metalu SAXON) oraz Robert Berry (amerykański gitarzysta, wokalista i producent muzyczny, znany m.in. ze współpracy z HUSH, 3, Keithem Emersonem i Carlem Palmerem, ALLIANCE…). Charakteryzująca się świetną produkcją muzyka  balansuje miedzy progresywnym, a nieco lżejszym AOR-owym graniem.


PIOTR SPYRA


POLSKA:

KINGDOM OF ROCKUnlock My Soul
Chyba się nie pomylę kiedy powiem, że w ten sposób w naszym kraju się nie gra. Dla mnie to album na światowym poziomie. Do tego czerpie garściami ze stylistyki ambitnego grania ale i ultra-melodyjnej odmiany rocka. Pierwszy raz słuchałem z rozdziawioną ze zdziwienia buzią. Kolejne razy – uśmiech nie schodził mi z twarzy. Co utwór, to petarda!

COLLAGEOver and Out
Kiedy COLLAGE pojawili się po latach na scenie koncertowej, nie miałem pojęcia że to się tak potoczy – a skończyło się niezwykle wręcz. Uwielbiam głos Bartka Kossowicza z płyt Quidam, a do Collage – okazało się że wpasował się idealnie. Te utwory to majstersztyki – poruszają wiele strun i w głowie i w sercu.

RETROSPECTIVE – Introvert
Są zespoły, którym szczególnie kibicuję. Które nie zawodzą – i ich kolejne płyty są gwarantem wysokiego poziomu. Czasem można nawet popaść w stagnację. Nie w przypadku RETROSPECTIVE! Nowy album bardzo mi przypasował. Nie ma tu silenia się na spełnianie oczekiwań, ta płyta płynie… przewodnią myślą wydaje się melodia. Chyba więcej tu żeńskich wokaliz, a może to ja to tak odbieram. W każdym razie – wow – ukłony!

ATAN – Ugly Monster
Na „Ugly Monster” jest ambitnie! Mocny akcent, grupa która łamie stylistyczne konwenanse… i ma szansę spodobać się miłośnikom inteligentnego grania, ale i fanom czystej energii i rozrywki. Tego się po prostu kapitalnie słucha.

SCEPTIC – Nailed to Ignorance
Na światowej scenie, na moich dalszych pozycjach sporo jest mocnego uderzenia, zarówno jeśli chodzi o albumu thrashowe jak i death metalowe. Na naszym podwórku moim zdaniem SCEPTIC pozamiatał. Gitarowo ta płyta to miazga. Od pierwszego do ostatniego dźwięku nie sposób się oderwać. Jest szybko, ciężko ale i inteligentnie. Tak jak lubię.

ŚWIAT:

GHOST – Impera
Wielu moich ulubieńców wydało w minionym roku nowe albumy. Tymczasem moją ulubioną płytą A.D. 2022 jest „Impera”. GHOST dotychczas lubiłem za pojedyncze kawałki. Żaden album nie porwał mnie w całości, do teraz. Każda ich płyta zawiera nieprawdopodobny mariaż melodii i metalowej estetyki. Ale dopiero „Impera” powoduje że nie mam wątpliwości co do żadnego utworu, motywu, ba – nawet dźwięku. Album doskonały!

THRESHOLD – Dividing Lines
Już poprzednia płyta to był sztos. Ale jakoś nie miałem wątpliwości, że i tym razem przeskoczą poprzeczkę. Poprzednio było kilka motywów, które mnie nie rozbroiły. Do tego dwie płyty… hmm, dobra – nieważne. „Divining Lines” zawiera wszystko to za co kocham Threshold od wielu lat, a przy tym unika wypełniaczy, mielizny, czy czegokolwiek co spowodowałoby abym przełączył na kolejny track. Każdy kawałek mnie tu porwał… ale przyznaję – mam kilku faworytów.

QUEENSRYCHE – Digital Noise Alliance
Ponownie nagrali album na poziomie. Co więcej – nawet z większymi wzlotami niż poprzednio. Niebawem w swojej dyskografii zespół będzie miał więcej świetnych płyt z LaTorre niż z Tatem. Ja w dalszym ciągu czekam na tą kolejną genialną. Tymczasem DNA jest świetnym prognostykiem. Zespół radzi sobie dobrze, również jako kolektyw.

AVANTASIA A Paranormal Evening With The Moonflower Society
Wpadłem sam w zastawioną na siebie pułapkę. Kawałki singlowe (pierwsze trzy) tak bardzo mi się podobały, że utworzyłem sobie listę – i słuchałem je w kółko. Do tego stopnia, że kiedy album został wydany, niewiele z pozostałych utworów było w stanie dorównać singlom. Niewiele – nie znaczy żaden. I dodając do nich drugi kozacki tym razem kawałek z Floor Jansen, świetny utwór z Geoffem Tatem i zwiewny „Paper Plane” w dalszym ciągu otrzymujemy świetny album. Natomiast kręcę nosem na czwarty singiel z Michaelem Kiske i wieńczący płytę „Arabesque” – trochę przekombinowany.

ARENATheory of Molecular Inheritance
Poprzedni głos ARENY miał wszystko czego trzeba… być może poza rozpoznawalną marką. Damian Wilson nie dość, że dodał grupie prestiżu, to wokalnie prezentuje najwyższy na progresywnej scenie poziom. Płyta jako całość spełnia oczekiwania – i mimo, że nie ustrzeżono się dłużyzn, bilansują je kawałki genialne – których swobodnie naliczyłbym ze cztery. Nawet nie mrugnąłem okiem kiedy musiałem za płytę zapłacić prawie dwukrotność ceny albumów dostępnych w regularnej sprzedaży.


ROBERT DŁUCIK


Rok 2022, w którym branża muzyczna zaczęła wracać do normalności po covidowych ograniczeniach przyniósł sporo ciekawych propozycji, w tym również od wykonawców, po których artystycznych wzlotów raczej się już nie spodziewałem. Wybór nie należał do łatwych, zwłaszcza w kategorii zagranicznej, stąd też nietypowy podział…

POLSKA:

COLLAGE – Over and Out
Panowie postanowili wystartować w tej samej kategorii co Tool i Guns’n’roses. Czasem można było zwątpić, czy ten album w ogóle ujrzy światło dzienne. Ale warto było czekać. Płyta bez słabych punktów.

MORIAH WOODS – Human
Piękna rockowo – folkowo melancholia.

MACIEJ LIPINA – Anawa 2.0
Intrygujące odczytanie niedocenionej przed laty płyty zespołu Anawa – jedynej, jaką nagrał z Andrzejem Zauchą za mikrofonem.

CETI – Ceti
Rok 2022, ale płyta brzmi jak heavymetalowy klasyk. I świetnie, że Grzegorz Kupczyk wrócił do śpiewania po polsku.

ŚWIAT:

RAMMSTEIN – Zeit
Tym razem nie kazali czekać na nową muzykę tak długo, jak na album z zapałką na okładce. Prochu na „Zeit” nie wymyślili, trzymają się sprawdzonego stylu (może z większym naciskiem na wczesne płyty), ale wciąż intrygują. No i te niesamowite teledyski…

THE CULT – Under The Midnight Sun
To właśnie jeden z przykładów kapel, które mile zaskoczyły w ubiegłym roku. Wróciła magia dawnych albumów. Krótki materiał, ale praktycznie bez słabych punktów.

FIVE FINGER DEATH PUNCH – After Life
Może nie łoją już z taką mocą jak na pierwszych płytach, ale wciąż słucha się tego bardzo dobrze. Krytyków i tak do siebie nie przekonają, ale grono fanów raczej nie zmniejszy się po tym krążku.

SKID ROW – The Gang’s All Here
Kolejne pozytywne zaskoczenie ze strony rockowych weteranów. Najlepsza płyta Skid Row od „Slave To The Grind”. Nowy wokalista podziałał mobilizująco na starą gwardię.

KRIS BARRAS BAND – Death Valley Paradise
Kris Barras zaczynał od bluesa, ale na nowym albumie zaprezentował zdecydowanie hardrockowe oblicze. Coraz ciekawsze kompozycje, świetne gitarowe solówki i te stadionowe refreny, jak w „My Parade” – nic dziwnego, że koncerty na Wyspach Brytyjskich cieszą się sporym zainteresowaniem.

Bonusy:

Pink Floyd – „Hey Hey Rise Up”. Nowa muzyka Floydów to zawsze wydarzenie, nawet jeśli mamy do czynienia z singlem. Podczas gdy Rogers Waters bredzi coraz bardziej na temat wojny za naszą wschodnią granicą, panowie Gilmour i Mason (do spółki z wokalistą bardzo popularnego w Ukrainie zespołu Bumboks) zachowali się jak trzeba i cały dochód ze sprzedaży singla przekazali na rzecz pomocy Ukraińcom.

Ścieżka dźwiękowa serialu „Wednesday”  – nie tylko słynna scena tańca (dzięki której świat znów dowiedział się o zespole The Crumps), ale również wiolonczelowe wykonania  „Paint It Black” i „Nothing Else Matters”. Zresztą muzyka w tym serialu to istotny element układanki…

Kurcze zabrakło miejsca dla Scorpionsów, Slipknota (chwilami mocno zaskakujący materiał), Korna, Soulfly (też najlepszy materiał od lat), Areny, Galahad, Springsteena (chociaż covery, ale jak zrobione!).


MARIUSZ FABIN


POLSKA:

SLAVE KEEPER – Ślad
Tylko jedna polska płyta wywarła u mnie takie wrażenie by umieścić ją na liście tych najlepszych roku 2022. To lubelska formacja Slave Keeper i ich debiutancki „Ślad”. Płyta posiada to czego oczekuję po dobrym metalowym albumie. Jest tutaj moc, szalone riffy, doskonałe melodie i bardzo dobry żeński wokal. Z ogromnym zainteresowaniem będę obserwował dalsze kroki grupy, ponieważ „Ślad” jest dopieszczona w każdym calu i zawiera tak dobre momenty jak „W Obliczu Wojny” z gościnnym udziałem Grzegorza Kupczyka. Nie brakuje tutaj także nieco melancholii jak to się dzieje w kompozycji „Samotny” czy nadziei w „Mój Los”. Nie brakuje tutaj zadziornego metalowego grania okraszonego ciekawymi inspiracjami. To wszystko daje nadzieję, że zespół będzie jednym z najciekawszych grup ciężkiego polskiego grania.

ŚWIAT:

MEDJAY – Cleopatra VII
W moim subiektywnym podsumowaniu najlepszych płyt roku tradycją stało się,że praktycznie nie stawiam na wielkie nazwiska ciężkiego grania dając tym samym możliwość odnalezienia mniej znanej, acz równie dobrej muzyki. I tak nie będzie w moim zestawieniu Ozziego, Joe Lynn Turnera czy Rammstein. Pierwszym zagranicznym albumem, który w mojej ocenie wart jest miana tego najlepszego albumu roku 2022 jest „Cleopatra VII” brazylijskiej grupy Medjay. Ten zespół, który mocno inspiruje się egipskimi klimatami już przy debiutanckim krążku („Sandstorm”) postawił bardzo wysoko poprzeczkę. W przypadku albumu,w którym główne miejsce zajmuje egipska królowa Kleopatra nie tylko tej poprzeczki nie strącił, ale ją znacznie podwyższył. Jest to czystej klasy metalowe granie, w której znajdziemy dużo ciekawych melodii, doskonałych riffów. Jednak główną robotę robią te wszystkie arabsko brzmiące smaczki. I tak znajdziemy tutaj wszelkie arabeskowe orkiestracje czy nawet przepięknie śpiewane arabskie wersety. Jeśli lubicie zespół Myrath czy Orphaned Land, to z cała pewnością polubicie Medjay, którego szczególne polecam utwory „Shemagh In Blood”, The Boat Of Ra” czy tytułowy „Cleopatra VII”.

CARPATIA CASTLE – Alchymistův grál
Czy istnieje w Czechach jakiś inny gotycki zespół poza XIII. Stoleti? W roku 2022 trafił do mnie album, który twierdząco odpowiada na to pytanie. Wydany z końcem roku 2021 album „Alchymistův grál” nie miał szans aby trafić na podsumowanie poprzedniego roku. Dlatego postanowiłem wynagrodzić to Czechom z Carpatii i uznać ten album za jeden z najlepszych minionych dwunastu miesięcy. Co takiego magicznego zawiera ten album,że postanowiłem umieścić go na liście moich ulubionych? Przede wszystkim można tutaj usłyszeć bardzo dobre rock-gotyckie granie. W Karpackim zamku usłyszeć można niezwykłą barwę głosu wokalistki Veroniki- nie jest ona tylko kolejną gotycką wokalistką, która stawia na różne piskliwe ozdobniki. Potrafi ona wydobyć z tekstu tyle emocji ile się da. Doskonałym przykładem będą tutaj takie kompozycje jak chociażby „Bathory” czy „Sestra”. Wtórują jej doskonali muzycy, którzy również potrafią stworzyć ten niesamowity klimat czy to pełen zadumy czy to skoczny jak to się dzieje w kompozycji „Kresčak”.

PROJEKT XIII – Ad Radices Tergum
I wreszcie trzecia, ostatnia zagraniczna, która wywarła na mnie ogromne wrażenie. Jeszcze raz czeskie i gotyckie granie . Jest to album „Ad Radices Tergum” grupy założonej przez byłego wokalisty Bratrstva Luny – Matĕja Lipskiego. Projekt XIII postanowił tym krążkiem przypomnieć o korzeniach muzyki gotyckiej. I tak mamy tutaj nieco zimnej fali, jest nieco punka. A wszystko to osadzone w bardzo dobrych partiach basy i wokalu. Płyta posiada ciekawy klimat, ale to co mnie ujęło w tej grupie to sposób na koncertowe promowanie tejże muzyki. Grupa swój pierwszy koncert dała w praskim planetarium gdzie nad głowami widzów i słuchaczy były wyświetlane gwiezdne i kosmiczne animacje. Równie interesująco zapowiada się drugi koncert. Odbędzie się on w wyjątkowej scenerii jednej z jaskiń Morawskiego Krasu. Wiadomo już, że wydarzenie to oświetli specjalnie przygotowany na ten wieczór mapping. To wszystko sprawia,że w połączeniu z interesującą muzyką tworzy spójną całość. Kompozycje, które szczególnie wywarły u mnie uśmiech zadowolenia na twarzy to „Maska”, „Ad Radices Tergum” czy „Průvodkyně temnotou” .


ROBERT CISŁO


POLSKA

DECAPITATED – Cancer Culture
Bez wątpienia zasłużony numer 1 wśród metalowych wydawnictw 2022 roku. Dziesięć utworów zawartych w trzydziestu siedmiu siarczystych minutach, to proporcje wręcz idealne dla tego typu intensywnego grania, które ani do lekkich, ani do łatwych nie należy. Muzyka serwowana przez Decapitated cały czas jest ekstremalna, ciężka i niezwykle ostra. Wciąż charakterystyczna dla zespołu, który przez lata wypracował sobie ten specyficzny styl i brzmienie, dla porządku określane mianem technicznego death metalu. „Cancer Culture” – mocny, skondensowany i wypełniony po brzegi niszczycielską siłą, a każdy jego element idealnie brzmi i współgra w tym muzycznym szaleństwie. Decapitated bez wątpienia nadal jest formie, a jego członkowie kolejny raz wykonali kawał świetnej roboty.

MORD’A’STIGMATA – Like Ants And Snakes
Strasznie nęci i intryguje ta płyta. Jest taka inna, dziwna, pokrętna. Za nic ma sobie trzymanie się ustalonych schematów czy kontynuowanie wcześniej obranych kierunków. Niby spokojna, a ocieka niepokojem i oczarowuje duszną atmosferą. Niby powolna, a emanuje mocą i energią. Pozornie prosta, a jednak zawiła i nietuzinkowa. Każda jej sekunda wzmaga ciekawość i apetyt na następne chwile wypełnione dźwiękami tej płyty.

JAD – Ból
Brudny i wściekły punk rock, którego graniem chyba mało kto się obecnie zajmuje. W dobie metalowej dominacji i mody na muzyczne eksperymenty, Jad udowadnia, że na takie proste i siarczyste granie wciąż jest popyt i miejsce na muzycznym rynku.

ODIUM HUMANI GENERIS – Zarzewie
W wyścigu o jak „najbardziej awangardowe” podejście do black metalu, taka płyta jest jak odrobina wytchnienia dla zmęczonych muzycznymi dziwactwami umysłów. Klasyczny, melodyjny black metal, zagrany po nowemu, by brzmiał jak kiedyś…

ŚWIAT

IMMOLATION ‒ Acts Of God
Immolation śmiało można opatrzyć etykietą „marka godna zaufania”. Nie nagrywa słabych płyt, a przynajmniej ja sobie takiej nie mogę przypomnieć. W dziedzinie death metalu jest klasą samą w sobie i niczego nikomu nie musi udowadniać. Każdy nowy album jest wręcz dopieszczony, serwując muzykę najwyższej jakości. „Acts Of Gods” to dzieło perfekcyjne pod każdym względem – brutalne, mroczne, niepokojące i jakże charakterystyczne dla stylu, jaki od dłuższego czasu prezentuje ekipa Rossa Dolana. Potwierdza, że grupa zza oceanu zasłużenie zajmuje czołowe miejsce wśród najważniejszych i najlepszych zespołów metalowych świata.

ABSENT IN BODY – Plague God
Z tzw. supergrupami różnie bywa i często w ich przypadku dochodzi do zwykłego odcinania kuponów od popularności danych wykonawców, czy też wykorzystywania „magii” ich nazwiska”. Absent in Body przeczy temu zjawisku i trzeba przyznać, że od razu wysoko zawiesili sobie poprzeczkę. „Plague God” doskonale broni się samo, bez żadnych reklamowych etykiet czy dorabianych na siłę ideologii. Niezwykle ciężkie i hipnotyczne brzmienie, nieśpieszne tempo oraz gęsty i mroczny klimat niczym groza w grafikach Gigera.

PIKE VS THE AUTOMATON – Pike vs The Automaton.
Matt Pike jest po prostu dobry w tym co robi. Wykorzystując pandemiczną nudę chwycił za gitarę,  skrzyknął paru znajomych i z garażowego grania stworzył znakomitą płytę.  Dał tym samym popis umiejętności w kreacji oldschoolowego klimatu i zabójczych riffów. Co prawda nie odbiega to aż nadto od High On Fire, ale przecież wyszło to spot tej samej ręki. Pike porusza się po utartych ścieżkach, lecz w żaden sposób nie stanowi to ujmy. Jest po prostu pysznie. Szorstko i z pazurem i nie schematycznie. Potrafi bezpardonowo uderzyć wściekłymi dźwiękami, a także przyjemnie rozkołysać bluesowo-southernowym klimatem.

MACHINE HEAD – Øf Kingdøm and Crøwn 
Transfuzja świeżej krwi najwyraźniej wyszła wszystkim na dobre. Zdecydowanie przysłużyła się zarówno zespołowi jak i samemu Flynnowi. W końcu przestał smętnie jęczeć, zebrał się w sobie i wykrzesał odpowiednią ilość werwy, by znów tworzyć dzieła godne uwagi. Efektem przewietrzenia i zmiany atmosfery jest najlepszy od wielu lat album w dorobku Machine Head, którego da się słuchać z nieskrywaną przyjemnością. Pozbawiony (no może nie do końca) dłużyzn, zbędnych ozdobników oraz przerostu formy nad treścią „Øf Kingdøm and Crøwn ” emanuje kąśliwą energią i mocą jakiej brakowało na poprzednich płytach. Co prawda, daleko mu do „Burn My Eyes”, ale jest nad wyraz dobrze! To dość ciekawa i satysfakcjonująca słuchacza płyta, a co najważniejsze – nie męczy jak to niegdyś bywało.

NAPALM DEATH – Resentment Is Always Seismic (A Final Throw of Throes)
Nazwa Napalm Death w zasadzie mówi wszystko i nie ma się tu nad czym się rozpisywać. Jest szybko, wściekle i bezkompromisowo, czyli tak jak trzeba. Krótko i na temat w specyficznym, grindowym stylu. No może osiem utworów, jak dla tego zespołu to niezbyt dużo, ale cieszmy się tym co jest!


WITOLD ŻOGAŁA


POLSKA

JAKUB SKORUPA – Zeszyt pierwszy
Zeszyt pierwszy ujmuję swoim klimatem. Kameralna muzyka idealnie pasuje do nostalgicznych tekstów Jakuba Skorupy. Razem tworzą emocjonalny kocioł. Debiut marzenie.

IZZY AND THE BLACK TREES – Revolution Comes In Waves
Rewolucja przychodzi falami, a na czele aktualnej maszeruje Izabela Rekowska wraz z Black Trees. Izzy to niezwykle charyzmatyczna wokalistka idealnie spełniająca się w punkowej kapeli. Przejęła sztandary od Siouxie Sioux (Siuoxie And The Banshees) i Jehnny Beth (Savages) i dumnie kontynuuje ich marsz. Najnowszy longplay Izzy And The Black Trees jest umaczany w punkowej ekspresji i odrobinie psychodelii co daje mieszankę wybuchową.

RETROSPECTIVE – Introvert
Retrospective od początku istnienia wydaje wyłącznie świetne płyty. Kolejna z nich nazywa się Introvert i opowiada historię z morałem. Jest albumem bardzo przejmującym i przez to emocjonalnie wymagającym.

COLLAGE – Over And Out
„Powróćmy jak za dawnych lat…., gdy się wierzyło w „Baśnie”, że pozwolę sobie tak zestawić i sparafrazować słowa wiersza Jerzego Jurandota. Kiedy wydawało się, że opowieść o dyskografii zespołu Collage trzeba już zaczynać od słów : dawno, dawno temu … Wojciech Szadkowski stworzył kolejny zestaw cudownych utworów. Szach mat.

TRUPA TRUPA – B Flat A
Grzegorz Kwiatkowski razem z Trupa Trupa konsekwentnie robią swoje. Ani na milimetr nie zbaczają z raz obranej drogi artystycznej przy czym każda kolejna płyta zaskakuje. Tym razem zaproponowali coś bardzo wymagającego a tym samym szalenie intrygującego . Jestem zachwycony śladami muzyki lat 60-tych w ich twórczości.

ŚWIAT:

BLACK COUNTRY NEW ROAD – Ants From Up There
W 2021 debiutem bezpardonowo wdarli się na scenę alternatywnego grania i zostali okrzyknięci rewelacją sezonu. Wydawało się, że poprzeczka została zawieszona bardzo wysoko i trudno ją będzie przeskoczyć. Ale wystarczyło dodać więcej melodii i dramaturgii do nowego materiału i powstało coś co przebija „For the First Time”, bo „Ants From Up There” wydaje się być skończoną perfekcją (na dzień dzisiejszy, że się tak zabezpieczę).

PLACEBO – Never Let Me Go
Brakowało ostatnio takich płyt w rocku. Z taką ogromną dawką sentymentalizmu, jaką niegdyś serowali Romantycy Muzyki Rockowej Beksińskiego. Never Let Me Go jest kłębowiskiem przeróżnych uczuć, emocjonalnym wulkanem. Cudowną podróżą do czasów kiedy z pasją wgryzało się w treść słuchanych płyt, by zapamiętać każdą sekundę ich trwania.

SUEDE – Autofiction
Kiedy wydawało się, że wraz z The Blue Hour (moja płyta roku 2018) znaleźli idealne dla siebie brzmienie, postanowili to zmienić i na Autofiction zaostrzyć kurs. Powrócili do swoich inspiracji z początków kariery i dołożyli sporo punkowych gitar. Na płycie jest dynamicznie i nostalgicznie i nie ma słabych numerów.

FONTAINES D.C. – Skinty Fia
Trzecia płyta Fontaines D.C. ugruntowała ich pozycję jako jednej z najważniejszych brytyjskich grup ostatnich lat. Punkowej energii starczyło tylko na debiut i bardzo dobrze. Bo choć kusząca moc Dogrel zwróciła na nich uwagę, to przy pomnażaniu podobnych utworów stanęli by po prostu w miejscu. Na szczęście nie zakręcili się na jednym brzmieniowym temacie i teraz w ich muzyce jest więcej wyrafinowania.

THE CULT – Under The Midnight Sun
W sumie już od początku bieżącego wieku przestałem czekać niecierpliwie na kolejne płyty The Cult. Bo choć serwowali albumy bardzo poprawne to już bez tego błysku z lat osiemdziesiątych. Wystarczyło dodać odpowiednią dawkę mroku by uznać „Under The Midnight Sun za wyjątkowe wydawnictwo. Nie , nie jest to powrót do brzmień ejtisowych, lecz muzyka nareszcie znów poszukujących artystów.

Przyznaję, mam heavy metalowe serce, więc dodatkowo jeszcze ranking 2022 moich ulubionych płyt stylu:
(HEAVY) METAL HEART:
MEGADETH – The Sick, The Dying… And The Dead
SPELL – Tragic Magic
SAXON – Carpe Diem
QEENSRYCHE – Digital Noise Allience
SCORPIONS – Rock Believer

2 thoughts on “REDAKCYJNE PODSUMOWANIE ROKU 2022

Dodaj komentarz