Zapraszamy do naszego, redakcyjnego TOP grupy KISS. Kto w redakcji, lubi którą płytę i dlaczego? O tym poniżej!
Robert Dłucik

KISS – ALIVE!
Ten zespół zawsze czuł się na scenie jak ryba w wodzie. „Alive”
dokumentuje koncertowy fenomen grupy i zarazem jest świetnym krążkiem z
gatunku „The best of”. Doskonałe wprowadzenie w dorobek zespołu…

CREATURES OF THE NIGHT
Najlepsza płyta kwartetu z lat osiemdziesiątych. Dowód, że nie tylko
oryginalny skład stać było na artystyczne wzloty. Kolekcja świetnych
rockerów!

DYNASTY
Album postrzegany często przez pryzmat wielkiego przeboju „I Was Made For Lovin’ You”, ale … warto poznać go w całości. Może i Kiss złagodniał, jednak wiele kapel chciałoby stworzyć taką perełkę jak „Sure Know Something”…
Patryk Pawelec

CREATURES OF THE NIGHT
Dla mnie jako zwolennika ciężkich gitarowych brzmień wybór ulubionej
płyty Kiss jest oczywisty. Ostatni album w klasycznym okresie z
makijażami jest zarazem najcięższym (choć nie najsurowszym) albumem
nowojorczyków. Tytułowy numer trzyma słuchacza krótko, a wtóruje mu
rewelacyjny „Danger” oraz przejmująca power ballada „I Still Love You”. Ten ostatni numer wg mnie powinien promować całą płytę zamiast „I Love It Loud”,
który z kolei uważam za najsłabszy na tym albumie. Na tym krążku
zadebiutował także gitarzysta Vinnie Vincent, moim zdaniem najbardziej
niedoceniany (a także najdotkliwiej wykorzystany przez panów SS) spośród
wioślarzy Kiss. Sposób gry współtwórcy trzech spośród dziewięciu
zawartych na tej płycie numerów jest zauważalnie różny od stylu Ace’a
Frehleya. Różnice słychać już przy pierwszym przesłuchaniu.

DRESSED TO KILL
To z kolei najbardziej niedoceniana płyta klasycznego składu.
Paradoksalnie najbardziej należy z niej wyróżnić odgrzewany kotlet,
czyli „She”, którego prosty, organiczny, oparty na powerchordach riff sprawia, że biodra same się bujają. Na podium umieszczam również „Rock Bottom” (ładne, choć trochę przydługawe, akustyczne intro, a potem kolejny fajny rock and roll) oraz zasłużenie hitowy „Rock And Roll All Nite”, który jeszcze większego blasku nabrał w koncertowej wersji znanej z albumu „Alive!”

KISS
Debiutancki album to zawsze jak wiadomo zbiór piosenek tworzonych przez zespół od początku istnienia. W przypadku Kiss pierwsza płyta jest trochę nierówna i dość eklektyczna (udział kompozytorski mają wszyscy czterej członkowie), ale jest w niej logiczny ciąg, a surowość brzmienia, w późniejszych latach całkowicie wypolerowana, to największy atut tego albumu. Żeby zrozumieć fenomen Kiss należy zacząć poznawać jego dyskografię w chronologicznej kolejności. Ten początkowy, hard rockowy okres jest bardzo ważny dla drogi rozwoju kapeli, ja osobiście gdybym w pierwszej kolejności poznał np. „Destroyer”, tak przecież ceniony, to jednak bym chyba się zraził.
Piotr Michalski

REVENGE
Od tej
płyty, w zasadzie, zaczęła się moja przygoda z Kiss. Nie było już
makeupów, zespół postanowił pograć nieco mocniej i wyszło to
znakomicie. Jest tu kilka hitów i ostatnie solo Erica Carra… no i „God Gave Rock and Roll to You II” – wartość sentymentalna, bezcenna

DESTROYER
Ta płyta to dzieło niemal absolutne, bez słabych momentów. Tutaj hit goni hit. Metalowy, ciężki „God of Thunder”, zaraz po nim ballada „Great Expectations”, do tego znakomite otwarcie w postaci energetycznego „Detroit Rock City”. „Destroyer” to KISS w szczycie formy i jeden z najciekawszych albumów rockowych wszechczasów!

DRESSED TO KILL
„Rock and Rol all Nite” i wszystko w tym temacie. To właśnie na tym albumie znalazł się klasyk klasyków w dyskografii KISS. Nie zabrakło tu jednak i innych hicirów jak „C’mon and Love Me” czy soczysty „She”. „Dressed to Kill” to jeden z tych albumów do których od czasu do czasu powracam i tak już chyba zostanie po czasów kres…
Piotr Spyra

DESTROYER
Mój
ulubiony album zespołu. Dużo bardziej przemyślany, lepiej brzmiący.
Przy zachowaniu chwytliwych melodii momentami wybitnie ciężki jak na
standardy zespołu. Na tej płycie co drugi utwór to ponadczasowy hit.

REVENGE
Inna
epoka i moja druga miłość do tego zespołu. KISS, moim zdaniem,
przystosować umiał się wcześniej do epoki glamu, a w czasach hard rocka
lat 90-tych również pokazał że nie jest zespołem, który swój sukces
zawdzięcza swojemu image. To konglomerat utalentowanych muzyków. Jest
jeszcze poważniej i ciężej. Przez lata (zresztą to płynny proces
zapoczątkowany wcześniej i postępujący później) zespół stawiał na coraz
bardziej niepokojący klimat. Do mnie trafili również takim podejściem.

LOVE GUN
Kilka hiciorów, rock’n rollowa energia podkręcona do granic możliwości. Jest tu mnóstwo melodii, chwytliwych refrenów i trochę tekstów poruszających młodego człowieka. Być może dlatego to była jedna z moich ulubionych płyt KISS kiedy byłem nastolatkiem. Zostało tak do dzisiaj.
Witold Żogała

ROCK’N’ROLL OVER
Moje spotkanie z Kiss zaczęło się od płyty „Rock’N’Roll over”.
Pamiętam dokładnie wszelkie okoliczności związane z tym momentem. Na
karku miałem już całe lat kilkanaście. Komiksowe postaci na kolorowej
okładce były doskonałymi kandydatami na super bohaterów. Tym bardziej,
że ich super moce związane były z instrumentami. Rock’n’Rollem ratowali
świat raczkującego nastoletniego buntownika. To nic że po latach
przyszła refleksja, że więcej w tym glam rockowej dyskoteki i kiczowatej
pozy. Muzyka Kiss pozostanie już na zawsze moją ścieżką dźwiękową
czasu beztroski i cudownej naiwności.

DYNASTY
Dawno temu na jakimś płytowym targu sprzedawca widząc, że długo przyglądam się albumowi „Dynasty”, nie wytrzymał i nerwowo rzucił: „nie ma się co zastanawiać , to kultowa płyta Kiss”. Nie wiem ile dziś w tym zdaniu jest przesady ale wtedy spojrzałem na niego pełnym sympatii wzrokiem i odpowiedziałem: „nie musisz mnie do tego przekonywać chłopie”.

LICK IT UP
Kiss bez masek, świat się kończy. Chociaż z drugiej strony na okładce płyty w końcu zobaczyłem rockowy band. Poza tym „Lick It Up” jest zestawem świetnych rockowych piosenek. Zespół osiągnął wiek średni i słychać ten progres w ich muzyce.