1. Tenebrous
2. Into the Absurd
3. Luciferian Mystical Awakening
4. Saturnian Sect
5. Remnants of the Dark Testament
6. Hellwitch (Witches Gathering)
7. Orgasmic Nightmares of the Arch Desecrator
8. Ouroboros Dweller (The Dweller of Barathrum)
Rok wydania: 2018
Wydawca: Agonia Records
http://www.varathron.com/
W obecnych czasach ciężko zaskoczyć słuchacza czymkolwiek i nie chcę
tutaj specjalnie ciągnąć wątku, bo jest to temat rzeka. Zdarzają się
jednak miłe niespodzianki; od czasu do czasu pojawia się wartościowa
perełka. Za taką też – przynajmniej w moim odczuciu – można uznać jedną z
ostatnich produkcji oferowanych przez naszą rodzimą Agonię Records. To
właśnie za sprawą tegoż wydawcy ukazał się premierowy materiał greckiego
reprezentanta czarcich dźwięków, grupy VARATHRON.
„Patriarchs of Evil” jest ich szóstą płytą (w ogóle), a drugą
zrealizowaną dla polskiej wytwórni. Dla mniej wtajemniczonych napomknę,
że Grecy obracają się w rejonach diabolicznego black/death metalu z
atmosferycznymi naleciałościami. W rezultacie otrzymujemy tajemniczą
miksturę; muzykę, która pod pewnymi względami przypomina styl wczesnego
ROTTING CHRIST czy też TIAMAT (z okresu „The Astral Sleep” i „Clouds”). W
przypadku porównania do tego drugiego, chodzi przede wszystkim o
specyficzny wokal oraz klawiszowe ornamentacje. Na tym jednak nie koniec
– VARATHRON w wąskiej przestrzeni znalazł możliwość pokazania czegoś
innego, czegoś, co jest charakterystyczne wyłącznie dla tegoż zespołu. Z
tego tytułu „Patriarchs of Evil” nie dość, że prezentuje się
oryginalnie, to jeszcze należy go uznać za materiał cholernie
klimatyczny i na pewno udany. Kompozycje posiadają specyficzny nastrój;
chodzi o intrygujące zdobienia o szamańsko – rytualnym charakterze. Do
tego dochodzą „zakonne” chóry, orientalne przeszkadzajki, łańcuchy,
dziecięce głosy/śmiechy, wycie wilków, skrzeko – szepty czy też
obrzędowe inwokacje. Atmosferę urozmaicają licznie występujące motywy z
użyciem akustycznych brzmień, co zdecydowanie przywołuje na myśl
klasyczny TIAMAT. Ponadto można napotkać szaleńczo – wiedźmie fragmenty,
a to akurat najlepiej oddaje opętańczy „Into the Absurd” o ciekawej
melodyce. Żeby tego mało, kawał świetnej roboty robi wokalista, którego
dziko – zwierzęce wyziewy w znaczący sposób podnoszą poziom diabolicznej
aury. Nietuzinkowy nastrój potęguje charakterne, a przy tym naturalne
brzmienie. Nie jest ono laboratoryjnie nieskazitelne, stąd też
kompozycje nie tracą drapieżnej surowości.
Panowie nie boją się urozmaiceń; stronią od monotonii aranżacyjnej. Nie
dystansują się przy tym od średnich i wolnych temp, a to dodatkowo
zwiększa niszczycielską moc metalowej zawieruchy, która także jest
obecna, choć nie występuje nagminnie. Praktycznie każdy utwór jest swego
rodzaju barwną miksturą różnorodności twórczej. Muzyka nie jest
jednostajna i zespół pieczołowicie zadbał o to by nie brakowało
muzycznych atrakcji. Znacząco rolę odgrywają melodie, które przy
zachowaniu pewnych norm gatunkowych są eksponowane w sposób śmiały,
odważny. Dzięki temu odbiór materiału i jego ogólne przyswojenie nie
stanowią większej bariery. Nawet bardziej agresywne momenty potrafią
zakotwiczyć w świadomości słuchacza, a to w przypadku tego typu
konwencji nie występuje tak często. Pojawia się też sporo
charakterystycznych motywów – wśród nich można wyszczególnić chociażby
nośny gitarowy riff w „Saturian Sect”. Dobrą robotę robi także „Haris”
(perkusista), którego gra nie ogranicza się do niezbędnego minimum.
Uwagę zwraca finezyjne użycie blach, a przy tym efektowne (lecz
nieprzesadne) zagęszczenie uderzeń. To w znaczący sposób odciąża
monumentalne formy, których na płycie nie brakuje.
Nie sposób nie wspomnieć o mroczno – atmosferycznej okładkce, której
forma i styl przywołują na myśl wydawnictwa weteranów szwedzkiej szkoły
death metalu z HYPOCRISY na czele (chodzi o „A Taste of Extreme
Divinity”). Poza tym frontowa grafika klimatem idealnie nawiązuje do
zawartości muzycznej, która także ma obrzędowo – okultystyczny
charakter. Reszta bookletu również prezentuje się należycie; zadbano o
to by cała szata graficzna oraz forma opakowania tworzyły spójną całość i
w tej materii osiągnięto pełen sukces. Dopełnienie specyficznej otoczki
stanowią utożsamione treści. Chyba nikogo nie zdziwi fakt, że Grecy nie
tylko wizualnie, ale także lirycznie zdradzają silne zafascynowanie
ciemną stroną mocy – teksty mają okultystyczno – rytualne zabarwienie.
Można pokusić się o stwierdzenie, że „Patriarchs of Evil” to zestaw
ośmiu magicznych psalmów, tyle że z piekła rodem.
Myślę, że to, co stworzył tym razem VARATHRON przysporzy grupie wielu
nowych wyznawców. „Patriarchs of Evil” to rzecz wyjątkowa, a do tego
najdojrzalsze dokonanie tejże grupy. Płyta łączy w sobie naturalną
surowość, energię oraz nietuzinkowy, a przy tym intrygujący nastrój.
Zespół nie porywa się na jakiekolwiek nowoczesności, bazując przede
wszystkim na klasyce gatunku . To płyta kompletna, zrobiona z pomysłem i
polotem. Zawiera muzykę, która z wysokim prawdopodobieństwem zasmakuje
(zwłaszcza) zwolennikom ROTTING CHRIST i starego TIAMATU. To rzecz godna
uwagi i według mnie jedna z lepszych pozycji, jakie ukazały się w
ostatnim czasie na metalowej scenie.
10/10
Marcin Magiera