1. Sound of magic
2. Acting like a death
3. City of swallowed bells
4. Melody man
5. Mandorius
6. New life
7. Rebird
Rok wydania: 2009
Wydawca: Jazz Bass Cafe
Dystrybucja: Rock Serwis
Tale of Diffusion, to działająca już od sześciu lat pochodząca z Łodzi
grupa, która w tym roku miała przyjemność wydać swój debiutancki album
opowiadający o przygodach pewnego tajemniczego ptaka Mandoriusa. Jaką
postacią jest ten tajemniczy ptak nie udało mi sie niestety ustalić,
jednak podróż po krainie dźwięków w jaką mnie zabrał na pewno bardzo
długo pozostanie w mej pamięci.
„Adventures of Mandorius” poprzez ciekawą szatę graficzną intryguje już
od momentu pierwszego spojrzenia na okładkę płyty. Od razu zaznaczam, że
nie jest to kolejny zespół płynący na fali Riverside, bądź Quidam.
Tale of Diffusion pod tym względem różnią się od wielu innych młodych
polskich zespołów, przede wszystkim tym że płyta z małymi wyjątkami jest
instrumentalna i wielowarstwowa.
W twórczości zespołu możemy odnaleźć ślady takich tuzów rocka jak Pink Floyd, czy King Crimson.
Album rozpoczyna się delikatnym klawiszowo-gitarowym wstępem, a już po
chwili fantastyczny dźwięk jazzowej trąbki zaprasza nas do wniknięcia w
kolejne etapy tej magicznej podróży.
Dalej prym wiodą już raczej gitary w mistrzowskim wydaniu, oraz perkusja
z często pojawiającymi się delikatnymi dźwiękami talerzy.
Jak wcześniej wspomniałem muzyka zespołu jest wielowarstwowa, toteż
wszelkie zmiany rytmu i nastroju są bardzo częste, jednak jest to
wszystko ze sobą świetnie połączone we wspólną całość stanowiącą o
obliczu tego wydawnictwa.
Na płycie znajduje się także dość dużo elektroniki, często wkradającej
się na pierwszy plan, ale idealnie pasującej do koncepcji takiego nieco
eksperymentalnego grania, zwłaszcza w połączeniu z jazzową trąbką jak w
utworze „Melody Man”.
„Adventures of Mandorius” to album przy którym nie można się nudzić, co
chwila potrafi zaskoczyć czymś nowym, czymś ciekawym co powoduje że nie
można obok niego przejść obojętnie, to album na długie godziny słuchania
w skupieniu, może nie dla każdego łatwy w odbiorze, ale bardzo
fascynujący i wciągający. Dla mnie osobiście jest to płyta której nie
można pominąć przy ustalaniu pierwszej dziesiątki płyt w podsumowaniu
roku.
Sam zespól natomiast jawi się jako jeden z ciekawszych ostatnio
uwidocznionych na polskiej scenie progrockowej, te kilka lat wspólnego
grania jak słychać procentuje i już teraz należy oczekiwać kolejnych
wydawnictw grupy, a z takim potencjałem i po takim debiucie może być
naprawdę bardzo ciekawie.
8,5/10
Michał Walczak
Czy ktoś coś wie, czy zespół jeszcze istnieje, gra..? Trafiłem przypadkiem kilka lat temu na ich koncert i wciąż nie mogę tego zapomnieć. Są MEGA, najlepsi w Polsce. Ktoś ma jakieś aktualne wieści o zespole?