GILOTYNA – 2017 – Hate Speech

GILOTYNA - Hate Speech

1. The Last Train,
2. Black Propaganda,
3. Pigs To Slaughter,
4. Zyklon-A,
5. Feminazis,
6. Anti-Us,
7. K.A.C.,
8. Chemo-Society,
9. Anal Corporation,
10. Hate Speech

Rok wydania: 2017
Wydanie własne
Profil FB


Jako Gliwiczanin z krwi i kości zawsze się cieszę, kiedy dociera do mnie jakaś płyta nagrana przez zespół z mojego rodzinnego miasta. Kiedyś, co prawda mieliśmy takie zespoły jak Vox Interium czy Midnight Date, jednak z czasem nasze lokalne podwórko opustoszało. Dziś sztandar metalu z grodu półorła i baszty niesie już chyba tylko Heretique oraz kilka pomniejszych tworów, które póki co nie wsławiły się niczym szczególnym. Także kiedy dostałem w łapy omawianą płytę, bardzo się ucieszyłem. A kiedy ją przesłuchałem, uradowałem się jeszcze bardziej. Jest ona dowodem na to, że w moim mieście dobry metal wciąż żyje i choć zamykają nam kultowe kluby to grupka pasjonatów wciąż zakłada zespoły i usilnie walczy o przetrwanie.

Gilotyna to w metalowym światku nowa nazwa, choć tworzą ją doświadczeni muzycy, m.in. Rafał Wojtowicz, kiedyś grający na basie we wspomnianym Vox Interium, w Gilotynie uwijający się za garami. Ich debiutancka płyta, mimo kilku mankamentów, jest namacalnym świadectwem, iż Gliwiczanie nie gęsi i swoje dobre zespoły mają. Jazda zaczyna się od „The Last Train”. Kilka sekund nałożonych na siebie odgłosów, m.in. jakieś urywki rozmów, dźwięki pianina i po chwili startuje najpierw sekcja, potem dołączają gitary, a w końcu wokalista Jarek. W tym wielowątkowym utworze mamy zarówno momenty szybsze jak i wolniejsze, mniej lub bardziej skomplikowane technicznie. Wtórujący mu „Black Propaganda” o antyrasistowskiej wymowie przynosi kolejną garść dobrych riffów. Wokale są zrozumiałe, da się wychwycić ze słuchu znacznie więcej słów niż normalnie w przypadku tego gatunku muzyki. Sekcja rytmiczna świetnie współpracuje z gitarzystami, mamy dużo nagłych zmian rytmu. Mniej więcej w połowie utworu następuje wyciszenie i nieco spokojniejszy mostek. W tekstach Gilotyny nie uświadczymy sztampowych metalowych tematów takich jak Szatan czy Piekło. Jarek porusza aktualne tematy polityczne i społeczne. „Zyklon-A” jest radykalnym potępieniem islamu. Wokalista bez ogródek wyraża swój sprzeciw wobec napływu wyznawców tejże religii do Europy. Intro tego utworu jest aż nazbyt oczywistym zapożyczeniem ze „Słodkiego kremu” Kata, zagrane na czysto przeradza się w kolejny masywny czad, podkradziona zagrywka potem wraca jeszcze w końcówce utworu. Z kolei w „Feminazis” zespół bierze na celownik feministki i ich co poniektóre, trzeba przyznać niedorzeczne, przekonanie. Mamy na tej płycie także dwa numery z melodyjnymi introdukcjami przechodzącymi w metalowe sieki. Zarówno w „Anti-Us” jak i w „Chemo-society” Maciek Brudkowski i Marcin Zając serwują ładne harmonie, stopniowo przechodząc do przesterowanych riffów. W pierwszym z nich mamy kolejne niespodziewane zmiany rytmu, wydaje się, że Wojtowicza znacznie bardziej kręci perkusja niż bas. Zaś w drugim we wstępie słyszymy delikatne szmery crashy i splasha idealnie uzupełniające się ze wspomnianymi harmoniami gitar. Pojawia się tu też moje ulubione solo na albumie. Sam utwór jest najszybszym spośród dziesięciu zawartych na „Hate Speech”. Pojawiają się w nim partie mówione, niepokojące deklamacje wokalisty o tym jak bardzo nasze życie jest zdominowane przez przemysł chemiczny. Bardzo podoba mi się także instrumentalny utwór tytułowy, choć w jego pierwszej części wiodąca zagrywka została moim zdaniem odklepana zbyt wiele razy. Mamy w tym zestawie także jeden utwór zaśpiewany w języku ojczystym. Jednak „K.A.C.”, choć traktuje o poważnym problemie jakim jest alkoholizm, zawiera najbardziej prymitywny tekst na tej płycie, nacechowany dużą ilością niepotrzebnych wulgaryzmów.

Myślę, że największą wadą tego albumu jest powtarzalność między poszczególnymi utworami. Gdyby był to byle jak nagrany zespół black metalowy, nawet bym nie poruszał tej kwestii bo w tamtym gatunku od wielu, wielu lat wszystko i tak brzmi identycznie. Jednak gilotyna jest kapelą łączącą death metal z nutką klasycznego heavy i thrashu. Wiadomo, że w tym stylu trudno jest w obecnych czasach wymyślić coś oryginalnego, ale tutaj grupa kopiuje co poniektóre patenty w niemal każdym numerze, np. spokojny początek i ostra reszta. Rzeczywiście we wspomnianych „Anti-Us” i „Chemo-Society” ów zabieg się sprawdza, ale już np. w „Anal Corporation” czyste intro jest o wiele mniej znośne, po prostu nużące. Płyta natomiast nie ma wad brzmieniowych, bowiem została zrealizowana przez speca w dziedzinie produkcji muzycznej, byłego lidera Vox Interium Piotra Nowaka w jego studiu „Młyn” w Paczynie.

Czy Gilotyna ma szansę się przebić i zostać zauważoną przez jakąś większą wytwórnię? Myślę, że jeżeli muzycy dopracują kompozycje i postarają się wymyślić coś bardziej oryginalnego i rozpoznawalnego to jak najbardziej. Już na debiucie słychać, ze w tych muzykach drzemią ogromne talenty. Widzę w nich tych, którzy mogą przywrócić gliwickiemu podziemiu dawny blask. Zarówno im jak i sobie gorąco tego życzę.

7/10

Patryk Pawelec

Dodaj komentarz

Twój adres e-mail nie zostanie opublikowany. Wymagane pola są oznaczone *